Czyż można w naszym kraju choć wspomnieć o kulturze jazdy? Zbyt rzadko siadam za kierownicą ja sama, ale choćby z tej racji jeżdżę wolno i ostrożnie, zatrzymuję się przed pasami czy trzeba czy nie trzeba, bo za kierownicą zbyt pewnie sie nie czuję, z racji ograniczonego używania czterech kółek.
Natomiast całkiem obszerną opinię wyraziłabym, a nawet wyrazić zamierzam, będąc pieszym. I to totalnie olanym pieszym! Ba, nawet dzieci me i wózek przez kierowców bywają olewane. Stoimy przed przejściem dla pieszych, wiatr wokół mroźny piździ, szanowni kierowcy bez hulajacego wiatru jadą, i jadą, i jadą, bo przecież pani przed przejściem z dziećmi, poczeka. To przecież ta pani marznie, bo w samochodzie ciepło. Stoję zatem i czekam, aż się sznurek skończy, bo żeby sie który zatrzymał, to rzadkość przeogromna i przeważnie na zagranicznych tablicach. Swojaki, swoim każą stać i marznąć. Moknąć też, a jakże. Bo mimo zmiany aury, mamusia z dziećmi przed przejściem nadal stoi i czeka, aż przejadą wszystkie samochody, żeby mogła z latoroślą bezpiecznie przejść, bo pchać się, żeby wymusić, nie zamierza.
Ale szlag mnie trafia na to zachowanie, na brak kultury. Niektórym durniom, to się nawet kałuży ominąć nie chce!
Jest to tak nagminne, że aż normalne dla niektórych. Dla mnie nie! I nie godzę się z tym!
Chodnik! Tak, jest chodnik, a jakiś pajac na nim zaparkował tak, że ja z wózkiem nie mam szans się przecisnąć. I to ja, z wózkiem i drugim dzieckiem za rękę, musze zejść na ulicę, żeby przejść!
Ostatnio, po takim numerze, postanowiłam nosić ze sobą aparat, robić zdjęcia i wysyłać gdzie trzeba. Cholera wie czy to coś da, ale przynajmniej coś zrobię.
Kolejną denerwującą ciekawostką jest sposób przechodzenia przez pasy. Na ukos! A co! I jeszcze pinda jedna z drugą, włażąc mi pod wózek święcie oburzona. Czy problemem jest przechodzenie przez pasy prosto? Chcę iśc na lewo to staję po lewej, na prawo, po prawej. Proste? Niby tak, ale czy oczywiste? Jak już chcesz na ukos pasy przemerzyć, to ok, ale odwróć się i zobaczy czy komuś nie zachodzisz drogi.
W zderzeniu z wózkiem to nie mnie zaboli. Na szczęście jeszcze się nie zdarzyło, żeby mi kto na dziecko wleciał, ale to tylko dzięki mojej błyskawicznej reakcji.
Gdzieś kiedyś na fb, ktoś ogłosił akcję pt. "Odkupienie miast"
Jestem bardzo za!!!! Dwiema ręcami się podpisuję i nogami też jak za mało podpisów.
Psie kupy to plaga!
Są wszędzie w ilościach niezliczonych. Boję się dzieciaki puścić same, bo zaraz w coś wdepną, a nie raz nie dwa już skrobałam.
W budynku w którym obecnie mieszkamy nie ma piwnic, są natomiast komórki na zewnątrz. I każdy mieszkaniec ma swoją i oczywiście w zależności od potrzeby z niej korzysta. Pod naszą zobaczyłam dzisiaj trzy sztuki tego badziewia. Trzy! No, żesz ku*** mać! Czy tak trudno po swoim pupilku posprzątać?
Osobiście widziałam może ze trzy czy cztery osoby, które po psie sprzatały, a reszta w ogóle. Czy to chodnik, czy to trawnik, plac zabaw ( tak, tam też), a nawet schody przed spożywczym sklepem wszystko ufajdane!
Naprawdę nie ma sposobu? Naprawdę tak to musi wyglądać? Czy my musimy się na to godzić?
Jestem zbulwersowana, żeby nie rzec, że wkur***na.
A, że wszystkie te zdarzenia miały dziś miejsce, to musiałam to z siebie wywalić, choć zmian żadnych sie nie spodziewam.
Pytam zatem: co z tą kulturą?
Ano nie istnieje w państwie polskim