Pani Agnieszka była świadkiem dość śmierdzącego zdarzenia, na temat którego wypowiedziała się tutaj.
Rozumiem, że mogła poczuć się, delikatnie mówiąc, niefajnie będąc świadkiem takiej a nie innej czynności, jednak ton CAŁEJ wypowiedzi zdecydowanie mnie zirytował.
"..Naprzeciw nas dwa małżeństwa (albo partnerzy, kto to dziś wie). Siedzą w rogu, na sporej kanapie (to ważne; dlaczego - o tym za chwilę Są z dziećmi. To dwie dziewczynki, starsza tak około trzech-czterech lat, młodsza koło roku..."
"...Siedzę przodem do tych maluchów i nagle widzę, że ta młodsza ląduje na kanapie. Matka zaczyna ją rozbierać, ściąga majtasy i zmienia małej pampersa...
...Patrzę na te czynności higieniczne, choć wcale nie chcę. Siedzę w końcu nad talerzem z kolacją. Oglądanie pampersa z niespodzianką przyprawia mnie o mdłości..."
Tak mnie zastanawia czy siedząc w rogu, na kanapie, w restauracji nie mieli przed sobą stołu?
Podejrzewam, że ów róg i stół, który na pewno tam był, stworzył na tyle ochronną przestrzeń, że matka zdecydowała sie malucha przewinąć. Zdaje się, że nie przewidziała iż śledzić ją będzie bystre oko dziennikarki i jej wyobraźnia, bo szczerze mówiąc nie do końca jestem przekonana, że autorka tekstu widziała zawartośc pieluchy.
Zastanawiam się ile nas, matek, będąc w ustronnym miejscu restauracji, przysłoniętym stołem, leciałaby do toalety z dzieckiem, gdzie przewijaka nie było, albo do samochodu w grudniu, gdzie zapewne był fotelik, który skutecznie ograniczył przestrzeń, na której mozna by było przewinąć prawie roczniaka, jak wynikało z kalkulacji pani Agnieszki. Śmiem twierdzić, że znakomita większość nawet by o tym nie pomyślała. Czy to kulturalnie? Nie, na pewno nie. Bardziej tu zadziałał matczyny odruch niż chęć uprzykrzenia życia czy posiłku pozostałym gościom restauracji.
Nie wiem co autorka miała na myśli pisząc ten artykuł. Sama do tej pory nie spotkałam sie z podobna sytuacją, więc hurtowo, my matki, nie lecimy do restauracji przwijać na oczach wszystkich naszych maluchów. Raczej to był odosobniony przypadek.
Cały internet i telewizja roztrząsają sprawę wspomnianej powyzej dzieciecej kupy, a wolałabym żeby bardziej psimi kupami się zajęli, bo to naprawde jest problem i nie są to odosobnione przypadki. Obawiam sie jednak, że psie odchody są na porzadku dziennym i nawet gościom z Ameryki one nie przeszkadzają ani nie bulwersują, a już na pewno nie są medialnym tematem.