Dwa dni prawie postu, bo neta prawie nie było. Teoretycznie i owszem, ale w praktyce mulił na maksa. Chyba się uzależniłam czy cóś, bo strasznie mnie denerwowało, że strony otwierały się po kilka minut, albo wyskakiwał jakiś Error i po zawodach. Dziś już nie dam rady, bo mała zrobiła mi pobudkę o 4:30, więc padam na pyszczek, ale jutro mam nadzieję nadrobię to i owo z wpisem posta włącznie.Tym bardziej, że zostałam zaproszona do kosmetycznej zabawy przez MICę. Wszystko to jednak jutro, bo dziś i tak się nie mogę już skupić. Dla niektórych to młoda wieczorna godzina, a dla mnie to prawie środek nocy. Jutro znowu jestem mamą pełną gęba i bez pomocy, więc wyspać się należy.
Swoją drogą, jak ja kiedyś żyłam bez internetu?
Hehe, ja wytrzymałam tydzień, a jak miałam możłiwośc przyssania się do lapka to byłam przeszczęsliwa :)
OdpowiedzUsuńCiężko już nam się bez neta obyć, oj ciężko :)
Jestem zupełnie tak samo uzależniona jak Ty :)
OdpowiedzUsuńKasia-Kordelia :)