Zapisując dziecko do szkoły dostałam oświadczenie, w którym miałam zaznaczyć czy synek będzie chodził na religię czy na etykę.
Tak się składa, że mój syn ma religię w przedszkolu, więc jemu pozwoliliśmy dokonać wyboru.
Wybrał etykę.
Spytałam go dlaczego nie chce chodzić na religię. W odpowiedzi usłyszałam, że jedna z dziewczynek nie chodzi i w tym czasie się bawi.
Hmm...
Wytłumaczyłam mu, że w szkole wygląda to inaczej. Zrozumiał, ale i tak na religię chodzić nie chce.
Zaakceptowaliśmy wybór dziecka.
Jednak zastanowiła mnie ta niechęć.
Będąc dzieciakiem dorastającym w czasach komuny na lekcje religii biegałam do przykościelnych salek, brałam udział w jasełkach, zapamiętale kolorowałam obrazki w zeszycie od religii.
Mniej więcej do ukończenia III klasy na religię chodziłam chętnie, bo prowadziła ją we wspaniały sposób siostra zakonna. Dziecięce modlitwy, piosenki wzniosłe i radosne - to było to co lubiłam.
A potem przejęli nas katecheci, katechetki, księża. i to już nie była ta religia. Tu już zaczynałam chodzić w kratkę, a moje zniechęcenie osiągnęło apogeum w klasie VI, kiedy to zimą, przez zaspy brnęłam na religię, na którą się spóźniłam. Katecheta przywitał mnie słowami, że jestem zła, bo zamiast modlić się to się po krzakach włóczę.
Do dziś nie wiem skąd gościu wytrzasnął pomysł z tymi krzakami i to w zimie. W ogóle bałam się go bardzo.
W VIII klasie bardzo chorowałam, w sumie wszystkich nieobecności zebrało się pół roku. Nieobecności zarówno w szkole jak i na religii. W szkole byłam promowana, natomiast ksiądz na religii, mimo, że wykułam co trzeba do bierzmowania, do egzaminu mnie nie dopuścił i do bierzmowania również, ze względu na brak odpowiedniej frekwencji.
Zawiodłam się. Cholernie się zawiodłam na księżach, kościele...
Pamiętam jeszcze jak wraz z kuzynem co niedzielę "chodziliśmy" do kościoła, a konkretnie obok, na lody, bo msza nas nudziła.
Tak, nudziła. Do dziś jak idę do kościoła przy okazji jakiś uroczystości to nudzę się jak mops.
Ale przyznam, że nie zawsze tak było, bo któregoś lata, na wakacjach u babci odkryłam kościółek, gdzie msze dla dzieci odbywały się na wesoło. Był śpiew, śmiech, aplauz, a kazanie przekazane krótko, niemalże w formie bajki czy baśni. Tam kościół był zawsze pełen dzieciaków.
Ostatnio na imprezach urodzinowych siłą rzeczy schodzimy na tematy szkolne. Pytam zatem czy religia czy etyka i okazuje się, że oprócz naszego dziecka wszystkie inne na religię chodzić będą.
Słysząc jaki jest wybór Mateusza niezmiennie padają pytania: To nie pójdzie do Komunii? A ślub kościelny? Przecież nie będzie mógł wziąć ślubu kościelnego!
Zaraz, zaraz...to rodzice zapisują na religię dla Komunii? Dla ślubu kościelnego?
Ja swojemu dziecku pozwoliłam podjąć decyzję dopiero po skończeniu podstawówki. Sama w szkole średniej też chodziłam na etykę. Do kościoła w ogóle nie chodzę. Ale żyjemy w państwie, którego kultura opiera się na Chrześcijaństwie i zależało mi na tym, żeby rozumiała, o co w tym chodzi. Zawiodłam się, bo oprócz klepania wierszyków iewiele ich tam uczą o religii jako takiej. Nie wiem, co zrobię z młodszą, bo ma dopiero rok.
OdpowiedzUsuńMy często dziecku dajemy wybór tłumacząc konsekwencję wyborów. W przypadku religii był bardzo stanowczy, więc skoro to nieobowiązkowy przedmiot, nie zmuszam. Poza tym jak po raz kolejny czy słyszę czy czytam o tym klepaniu, czy uczeniu się na pamięć...to może dlatego wcale nie naciskam również.
Usuńnajgorszą możliwą rzeczą było wprowadzenie religii do szkół!!
OdpowiedzUsuńmoje dzieci nie lubią religii bo cyt: "pani krzyczy i jest niefajna"!!!
poza tym pani uczy wierszyków "do kościoła chodzić trzeba, żeby dostać się do nieba" a dzieciom mówi, ze gdy będą niegrzeczne, ich serca zrobią się czarne!!!!
Do końca podstawówki dzieci będą chodziły na religię, potem... droga wolna...
Nie jesteś pierwsza, która mówi, że na religii co najmniej dziwne uwagi w stosunku do dzieci. a przed komunia to juz podobno cyrki się dzieją. I również uważam, że wprowadzenie religii do szkół było błędem. ale czy ktoś nas słucha?
UsuńJa uwielbiałam chodzić na religię, mieliśmy super siostry, katechetka ok, księża też nam się fajni trafiali(oczywiście jedni mieli super podejście do dzieciaków i młodzieży, inni mniej, ludzie różni są). Pamiętam Msze z akompaniamentem gitar, kółka religijne, przygotowywanie czytań i śpiewów na różne okazje, a najlepszy był Adwent i robienie lampionów. Do dzisiaj pamiętam kościół zapełniony po brzegi dzieciakami i losowanie serc na koniec nabożeństwa, gdzie nagrodą były obrazki lub figurki małego Jezuska :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że wszystko zalezy od katechety/księdza, od jego podejścia. Bardzo łatwo zniechęcić człowieka, tym bardziej w kwestii wiary.
Madzik trafiłaś prosto w sedno. Piszesz to co ja pamiętam z tamtych wakacji, Z tamtego kościółka. Uwielbiałam wtedy biegać na msze. U nas takiej zachęty nie było i nie ma, a ja zastanawiam się dlaczego? Czy tak trudno dzieciakom wpajać wiarę na wesoło? Bez przymusu? Bez straszenia, że Bóg się rozgniewa itp. Wszystko na poważnie. A później dziwią się, że wiara ginie w narodzie.
UsuńDokładnie, tym bardziej w kwestii wiary trzeba być otwartym na rozmowy, śpiewy, mi się nawet tańczyć zdarzyło w kościele- ba! wszyscy biegaliśmy pomiędzy ławkami, razem z księżmi itd. Osoby duchowne, katecheci powinni zachęcać, nie tracąc też przy tym sensu wiary.
UsuńMocny temat
OdpowiedzUsuńPo kolei - ja . Dziecko salek przykościelnych wyszłam trzaskając z lekcji religi jak katechetka powiedziała że nie dostanę świadectwa , bo mam 10 nieobecności na mszy ( na każdej religii miałam a w weekendy na msze nie chodziłam bo uprawiałam sport i w weekendy miałam turnieje o czym szczerze mówiłam , inni kłamali ze do kaplicy przycmentarnej na msze chodzili i ich nikt sie nie czepiał - wniosek - kłamstwo jest lepsze niz szczerość , i niby katechetka wiedziała ze kłamią to przymykała oko póki dobre statystyki miała )
Nie mam ślubu kościelnego , dzieci nie chrzcilAm i mimo ze żyje w państwie w którym jest religia w szkole , to chodzą na edukacje moralną z elementami religioznawstwa .
Dwa - mój brat , jest ateistą opływającym kościół , ale dzieci chrzcił , bratanica uwielbiała religie i wszystkie wierszyki modlitwy klepała , nie dopuszczono jej do komunii św bo nie chodzi na msze . A co 8 latka ma zrobić jak jej rodzice nie odprowadzają , nie puszczają a daleko . Znów kościół ukarał nie te osobę .
Moze wiara zła nie jest . Ale instytucja kościoła to banda hipokrytów
I dwóm ostatnim zdaniom pozostaje mi przyklasnąć. Statystyki i frekwencja ważniejsze.
Usuńtemat bardzo potrzebny do dyskusji.Bo mysle ze wiara powinna byc w nas,nie ksiadz,nie katechta .Ja tez uwielbialam chodzic na religie.Nie zmuszalam dzieci do wiary jaka we minie jest,ale duzo na temat wiary rozmawialam z nimi.Dzisiaj mam dorosle dzieci i wnuki i to oni decyduja jak swoimi dziecmi pokierowac.Ja ich decyzje sznuje
OdpowiedzUsuńZasadniczo ludzie boją się dyskutować na ten temat, zapisują na religię, bo inni tak robią nie zastanawiając się nad tym nawet. A ile osób tak naprawdę zapytało swoje dziecko czy chce? Niejednokrotnie, zwłaszcza przed Komunią słyszałam jaki to stres dla dzieci, jakie naciski, ile nauki na pamięć, rozliczanie z obecności, rozliczanie ze ślubu, braku ślubu rodziców...
UsuńCiekawe spostrzeżenia. Moje podejście jest całkiem inne, jeszcze nie mam dziecka ale nie będę go wiązała z kościołem :) oczywiście jeśli w wieku dorosłym dokona takiego wyboru - nie widzę przeciwwskazań. Problem z lekcją religii i etyki jest taki, że zazwyczaj prowadzi je ta sama osoba - katacheta, ksiądz lub siostra zakonna. Wszystko zależy od tego, jakie ma podejście i czy potrafi zainteresować dzieci. Gdy byłam młodsza, nie lubiłam chodzić na religię, ponieważ ksiądz nie lubił odpowiadać na moje trudne pytania i reagował niechęcią, krzykiem lub grożeniem piekłem. Dzieci są bardzo ciekawe, potrzebują osoby, która nie będzie obawiała się nawet tych najtrudniejszych pytań. W moim życiu nastąpił przełom w szkole średniej, mogłam nie uczestniczyć w religii ale poszłam, ponieważ byłam ciekawa, czy rzeczywiście każdy ksiądz jest tak negatywnie nastawion y na trudne pytania. I znalazłam prawdziwego, szczerego człowieka, który powinien służyć przykładem całemu kościołowi. Owy ksiądz nie bał się pytań, rozmawiał nawet o krucjatach, inkwizycji, opętaniach, aborcji i innych trudnych sprawach, mówił "Ja tak uważam ale nie zmuszam was, byście zdanie zmienili, postępujcie zgodnie ze swoim sumieniem". Fantastyczna osoba :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że na etyce Twoje dziecko spotka równie wartościową, otwartą i mądrą osobę :). Dla dziecka nie ma głupich pytań, każda odpowiedź na pytanie jest wartościowa.
Pozdrawiam!
Magda też mam nadzieję, że trafi, a właściwie oboje trafią na wspaniałych nauczycieli, pedagogów nie tylko z etyki :)
UsuńJa również mam same złe zdanie na temat lekcji religii w szkołach i w przedszkolach niestety też. Dlatego zdecydowaliśmy z mężem, że nasze Dzieciaki będą chodzić na lekcje etyki, a do sakramentów przystąpi jeśli kiedyś sami dojrzeją do nich i będą chcieli je przyjąć.
OdpowiedzUsuńI mam dokładnie to samo zdanie. Choć ostatnio koleżanka podsunęła mi pomysł z Biblią dziecięcą. Poczytam, jeśli będą chęci i któż to wie...
UsuńA wiesz, że nie przyszło mi do głowy aby zapytać dziecka o zdanie? Właściwie z marszu zapisałam go na religię, w przedszkolu chodzi, do kościoła również chodzimy i staram się tłumaczyć o co w tym wszystkim chodzi. Nie przyszło mi do głowy, aby wybrać etykę, choć muszę liczyć się z tym, że wybierając gimnazjum syn może dokonać wyboru innego niż ten, który chciałabym ja.
OdpowiedzUsuńPs. co do ślubu kościelnego. Przecież jak dziecko zmieni zdanie, to i komunie, potem bierzmowanie a w następstwie ślub kościelny może wziąć. Przecież to nie jest decyzja na zawsze. Nie rozumiem podejścia ludzi wierzących. Kurcze wierzy się dla siebie, czy dla roweru komunijnego, lub pokazowego ślubu kościelnego?
UsuńJa osobiście wolałabym też, żeby religia była w salkach i wtedy kto by chciał, to by chodził i tyle :) Dodatkowo u nas w liceum nie było etyki do wyboru: byłą tylko religia lub wolne (czyli siedzenie przez 2h w bibliotece i zajęcie się swoimi sprawami), więc dużo osób z niej zrezygnowało. Osobiście jestem wierząca, ale nastawienie do kościoła mam średnie. Bo z jednej strony wierzę, a z drugiej strony idę na mszę - i tak jak napisałaś - albo się nudzę, albo wkurzam, bo ksiądz mówi coś co kompletnie nie pasuje do wiary. Denerwują mnie też reklamy i ogłoszenie parafialne - no bo kto ciekawy jest, to może przecież spojrzeć na gablotkę, a żeby ogłaszać że w gimnazjum będą dni otwarte to już są jakieś kpiny!
OdpowiedzUsuńAle wiem też, że kościół może mieć swoje dobre strony. Mój chłopak jest osobą raczej religijną i ostatnio byłam z nim na spotkaniu KSMu. I to było zupełnie coś innego i spodobało mi się. Dodatkowo wiem też od niego, że jak jeździ na jakieś rekolekcje itd. to tam księża potrafią naprawdę fajnie nauczać, z powołaniem, a nie to co Ci uczący w szkołach, byle odbębnić zajęcia, na których i tak połowa nie chce być i przeszkadza...
Aczkolwiek i tak jakbym miała dziecko chciałabym żeby chodziło na religię :) Przynajmniej do końca podstawówki, że wiedziało w 100% z czym to się je no i jeżli trafiłoby na fajnego prowadzącego, to czemu nie?
Nie odrzucam całkowicie myśli, że mój syn na religię chodzić będzie. Nawet mam zamiar w wakacje zapoznać dzieci z Biblią. Oczywiście tą przystosowana dla dzieciaków. Może zmieni zdanie. ale naciskać nie zamierzam. Właśnie podejście kleru tak bardzo mnie odrzuca, bo przecież wiem, że można inaczej.
UsuńO kurcze temat rzeka - ile osób tyle opinii.............U mnie podejście - zmienia się wraz z wiekiem - z osoby bezsprzecznie uważającej - że to ok i że tak trzeba - widzę coraz więcej minusów.
OdpowiedzUsuńGeneralnie już a późno żebym coś mądrego napisała - ale zajrzę jeszcze :)
A.
Rzeczywiście temat rzeka. A podejście zależne od tego na jakich nauczycieli trafiliśmy :)
Usuń