poniedziałek, 6 stycznia 2014

I wszystko w temacie



Co roku o tej porze można się spodziewać księdza. To tzw. wizyta duszpasterska.

Pamiętam jak będąc dziecięciem do podstawówki chodzącym, panicznie się tych wizyt bałam. Ksiądz przeglądał zeszyt od religii, a ja z nią od VI klasy szkoły podstawowej byłam trochę na bakier.
Bywało, że pytał o to i owo, a  z tym też u mnie bywało różnie.
Na dwór nie mogłam wyjść, bo kolęda.
Do koleżanki też, bo ksiądz miał przyjść.
Nawet na dyskotekę rodzice nas puścić nie chcieli (ale to już były czas liceum i dyskoteka też w szkole).
Wtedy z koleżanką (po sąsiedzku) obleciałyśmy pół osiedla w poszukiwaniu księdza, a właściwie to ministrantów, bo ich łatwiej było namierzyć.
Namierzyłyśmy i ministrantów i księdza, który okazał zrozumienie i w trybie pilnym odwiedził nasze mieszkania. Zdążyłyśmy się pobawić.

Wkraczając w wiek dorosły zaprzestałam przyjmowania kolęd. Nie widzę ich sensu. Nie rozumiem potrzeby.

Dziś na Wikipedii przeczytałam:

Kolęda –  w Polsce popularne określenie wizyty duszpasterskiej proboszcza lub osoby go reprezentującej (np. wikariusza) w domach parafian.
W Kościele katolickim wizyta taka wymuszona jest prawem kanonicznym:
Pragnąc dobrze wypełnić funkcję pasterza, proboszcz powinien starać się poznawać wiernych powierzonych jego pieczy. Winien zatem nawiedzać rodziny, uczestnicząc w troskach wiernych, zwłaszcza w niepokojach i smutku, oraz umacniając ich w Panu, jak również - jeśli w czymś nie domagają - roztropnie ich korygując
— kan. 529 §1
Nawiedzać...i wszystko w temacie.
Nie, nie wszystko. Jeszcze koperta i dylemat ile włożyć.
Tylko kto tą kopertę wymyślił, bo w prawie kanonicznym mowy o niej nie ma.



11 komentarzy:

  1. A ja wyjechałam i kolędy nie przyjmuję. Chociaż teraz to i tak 5 min i księdza nie ma.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, ale koperta być musi. Wszystko szybko,szybko...caly dzień czekania, a potem szybkie 5 minut i do widzenia.

      Usuń
  2. ojj mialam problem z zeszytem od religii, zazwyczaj caly rpzepisywalam na dzien przed koleda :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O faktycznie, o tym zapomniałam, a też się zdarzało :)

      Usuń
  3. Ja wielkiego stresu przy kolędzie nie miałam, chyba to przez to, że przez całą podstawówkę, a potem nawet średnią musieliśmy zdawać całą "książeczkę", wszystkie możliwe przykazania i podstawowe modlitwy. Nigdy mnie nikt na kolędzie nie przepytał, a zeszyt uwielbiałam pokazywać, bo potem były obrazki ;P
    I to chyba też się troszkę z domu wynosi, bo do dzisiaj pamiętam, jak Babcia zawsze mówiła, że dobrze rozpocząć rok od poświęcenia rodziny i domu. Szczerze powiedziawszy trochę mi tego brakuje.
    A co do koperty, to u nas nie raz podpatrzyłam, że rodzice wkładali po 20dyszki. Nikt drugiego dna w tym nie szukał, bo kasa była zbierana na opał i na prawdę czuć było w kościele(a chodziliśmy co tydzień, zdarzało się, że w tygodniu też),że że tak powiem "kasa z kolędy idzie z dymem" ;)
    Tak więc myślę, że to zależy od księdza, od podejścia, od parafii...
    ps. Nie raz ksiądz z ministrantami jedli u nas kolację, a jak nie kolację, to przynajmniej kawę, bądź herbatę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Madzik gdyby u mnie wizyta duszpasterska tak wyglądała, to i pewnie ja miałabym inne podejście. Zawsze czuło się stres i to się udzielało. wy wiedzieliście na co idą pieniądze, ja nie wiem do dziś.

      Usuń
  4. Mieszkam w maleńkiej miejscowości i nasza parafia "obsługuje" kilka innych wsi. Różni nam się księża trafiali. Przed-przedostatni był fantastyczny. I do ludzi, i zmysł gospodarczy miał, i naprawdę wspaniale wszystko wyglądało. Potem przenieśli go do innej parafii, też na jakąś wieś, a nam przypisali nowego proboszcza. Ten z kolei to niczym żandarm na służbie. Brr.. (Nie)stety po roku został "zdjęty". Od sierpnia 2013 mamy kolejnego proboszcza. I mam nadzieję, że zostanie na dłużej. Bo oprócz tego, że ma wszystko to, co przed-przedostatni proboszcz, to jeszcze ma niesamowitą zdolność docierania do młodych ludzi. Zawsze największym minusem księży jest "ględzenie" podczas kazania. A tego księdza aż chce się słuchać.

    Zresztą... córka chodzi do katolickiego przedszkola. Do kościoła chodzimy więc zamiennie - do naszego parafialnego i do tego przy przedszkolu. W obu atmosfera jest niesamowita i nie ma nic wspólnego z tym, o czym się mówi w mediach o "katolach".

    Szkoda, że media tak opluwają wszystkich, wrzucając każdego księdza do jednego wora z tymi, którzy "sępią" kasę, molestują dzieci itp.
    Szkoda też, że wielu księży obok nas nie chce zmieniać tej opinii o nich krążących i kasę "sępi".

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja to całymi latami nie miałam pojęcia o kolędzie. Chyba nawet w podstawówce. Dopiero jak ludzie w liceum zaczęli marudzić, to się spytałam o co chodzi i dlaczego nie mogą zanieść tej koperty do kościoła, zamiast się męczyć w domu z obcym człowiekiem. Koledzy patrzyli się, jakbym się urwała z kosmosu i chyba do tej pory ciężko mi zrozumieć "aktywnych" Katolików w tym temacie. Mało ludzi lubi przyjmować księdza i robi to bardziej ze strachu, żeby ich potem na mszy nie opieprzył i się ludzie nie gapili. U mnie w na osiedlu ponoć trzeba było się specjalnie zapisywać, inaczej ksiądz nie przychodził. Za dużo ludzi na jeden kościół. W mniejszych parafiach chodzą od drzwi do drzwi, co przypadkiem odkryłam parę lat temu przeprowadzając się do mej obecnej miejscowości. Ktoś dzwoni, ja otwieram, a tu pan na kolorowo ubrany. Omal nie padłam na zawał, bo dopiero po dłuższej chwili dotarło do mnie, że to ta sławna "kolęda". Oczywiście nie wpuściłam (rodzina niewierząca), tylko podziękowałam i zamknęłam drzwi, czyli potraktowałam tak jak świadków Jehowy, których widuję częściej. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak na prawdę kościół katolicki przegina aż do tego stopnia tylko w Polsce. Mieszkam w Niemczech i tutaj na szczęście nie ma problemu z kolędom, po co by mieli tu chodzić po domach jak nikt by koperty nie dał?

    OdpowiedzUsuń
  7. Gratuluję!!! Myślę,że szansa na bycie zauważonym w konkursie na Blog Roku znacznie wzrosła....Taka koniunkturalna refleksja naprawdę może zdziałać cuda!

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wpuszczam, gdy pewnego razu ksiądz zaczął wyliczać ojcu, że jego sąsiedzi dali tyle i tyle kasy na budowę nowego kościoła a on nic nie dał.Koniec bogatemu na tace nie rzucam.

    OdpowiedzUsuń

Zawsze chętnie przeczytamy co mają do napisania inne mamy :) Zapraszamy do komentowania