U nas nie lepiej. Trójka z naszej czwórki również nosem ciąga. Na szczęście znajdujemy się już w fazie zdrowienia, ale i tak chyba ja jestem w najgorszym stanie.
Może dlatego, że dzieci w razie potrzeby mogą sie położyć i spać i przy okazji regenerować, a mnie, mamie taki luksus rzadko jest dostepny. Swoje trzeba zrobić.
Czekam z utęsknieniem na wieczór, kiedy to w końcu mogę uwalić się do wyrka i regenerować organizm do woli.
Jest jednak jedno ale...
Ja chrapię!
W okresie kiedy mi zdrowie dopisuje podobno "tylko" pochrapuję. Jednak kiedy paskudne gile zatykają mi nozdrza to zasypiając wznoszę sie na wyżyny decybeli do tego stopnia, że...sama się budzę, bo mi za głośno.
Ostaniej nocy budziłam się kilkakrotnie i po swojej lewej stronie słyszałam westchnienie. Cóż, moje chrapanie niekoniecznie kołysze do snu mojego M.
Pobolewało mnie też gardło, więc wstałam i zażyłam sobie pastylkę tantum verde. Położyłam sie do łóżka i sobie cmokałam.
Usłyszałam westchnienie.
O, kurcze, za głośno cmokam.
Starałam się cmokać ciszej. Do tego stopnia się uciszyłam, że prawie zasnęłam.
Z pastylką w paszczęce to raczej nie był dobry pomysł.
Całkiem sporo mi jej zostało, oczy się same zamykały...pierniczyć cmokanie szybciej ją rozgryzę.
Niewiele myśląc zaczełam gryźć.
Po lewej stronie usłyszałam westchnienie.
Ups!
Miałam być cicho. Przyspieszyłam, żeby szybciej pozbyć sie resztek tantum verde.
Zasnęłam.
Niestety, własne chrapanie nie dawało spokojnie pospać.
Znowu usłyszałam westchnienie. Wydawało się być bardziej poirytowane.
Może na drugim boku będzie lepiej?
Zanim zdążyłam sprawdzić odgłosy mego organizmu w pozycji prawobocznej usłyszałam wołanie Wiki.
Wstałam i...
...usłyszłam westchnienie.
Mam wrażenie, że tym razem było to westchnienie ulgi.
Wszyscy wiedzą, że ZAWSZE zasypiam przy dzieciach. Na czas nieokreślony.
Wybacz ale Twoje historyjka mnie rozbawiła :)
OdpowiedzUsuńZdrówka życzę obyście mogli w końcu wszyscy się wyspać :)
Wybaczam. Śmiech to zdrowie :)
Usuńoj to z moim Mężatym byście niczym duet Romina Powell i Albano :D:D
OdpowiedzUsuńJa też się pod nosem usmiecham:) Zdrowka życzę!
OdpowiedzUsuńWidzę, że nie jestem jedyna, która co najmniej się uśmiechnęła w trakcie czytania tej notki. Ale opisałaś całą sytuację tak uroczo i sympatycznie, że nie dało się inaczej :D
OdpowiedzUsuńZdrowia!
Ha! Ha! Zabawne. Twój sposób pisania jest arcy ciekawy. Gratuluję, bo to rzadkość :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i zapraszam na nasze nowości.
Mama i Kalinka