Chciałam pisać na inny temat, ale choróbska zdominowały mózgownicę mą i opanowały szare komórki.
Po wyjściu ze szpitala Mateusza, po dwóch tygodniach tzw. rekonwalescencji w domu, poszło dziecię me, pod koniec października, do przedszkola. Na 4 dni, bo znowu coś go wzięło.
Jakiś nieżyt gardła bliżej nie sprecyzowany.
Już było prawie dobrze z Mateuszem, kiedy któregoś pięknego poranka Wiktoria wstała z przepitym głosem.
Kilka dni na domowym leczeniu, ale kiedy czwartą dobę poprawy nie zauważyłam, to się z nią do lekarza udałam.
Angina. Cholera!
Mati już był w lepszej kondycji, więc po długim weekendzie poszedł do przedszkola.
Tym razem na 3 dni.
A już dzisiejszej nocy znowu gorączkował i zaczął "szczekająco" kaszleć. Tym razem krtań.
No szlag!
Ale, żeby nie było, że tylko dzieci, to i my starszyzna, chrypieć z lekka zaczęliśmy.
Zaaplikowaliśmy sobie końskie dawki leków i trwamy na rodzicielskim posterunku.
A dzieci, mimo, że nie najzdrowsze, to całkiem zdrowo dokazują.
Ale co tam, damy radę!
Jasne, że dacie radę:))) Zdrówka życzę!
OdpowiedzUsuńu nas niestety też zarazki zapanowały, zdrówka!
OdpowiedzUsuń