Pławię się teraz w wieczornej ciszy.
Młodzież śpi.
A cisza aż w uszach dźwięczy, bo dzis był ten dzień.
Dzień, w którym miałam wrażenie, że dzieci beze mnie nawet bąka nie puszczą.
- Mamo, podaj mi nożyczki!
- Mamo, krzywo mi wyszło!
- Mamo, choć!
- Mamo, jobiłam kupe!
- Mamo, przynieś pić!
- Mamo, ale ja chciałem wodę z sokiem, a nie sama wodę!
- Mamo, ja teź ciem pić!
- Mamo Hateusz jablał!
- Mamo, a Wiki pisze po ścianie!
- Mamo, ja ciem Dolę!
- Mamo, choć pomóż!
- Mamo, a weź mi napisz!
Mamo, mamo, mamo....
Częstotliwość mniej więcej taka, że nie udało mi się w przerwie kubka umyć, nie mówiąc o zrobieniu sobie choćby kawy.
- Mamo, a włącz mi muzykę!
- Za chwilę! Kawę sobie robię!
- Ale ja chcę teraz! Mamo!
O 19:00 pogoniłam towarzystwo do kąpieli, ale łobuziaki jeszcze musiały sobie trzy razy dać buzi, pięć razy sie poprzytulać na dobranoc i biegali jedno do drugiego chichocząc radośnie.
Jak kazałam uspokoić sie i kłaść wreszcie do łóżek to w odpowiedzi słyszałam głośny śmiech moich dzieci, nic sobie z matczynych słów nie robiących.
W końcu zasnęli.
I cisza jest...sza...ale fajnie.
Taka cisza czasami to skarb :)
OdpowiedzUsuń"W taką ciszę wszystkie gwiazdy na niebie wylicze "
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń