To był dzień jak co dzień. Może zrobiłam wszystko co zaplanowałam, może niekoniecznie, ale na pewno śmigałam na facebooku, kiedy trafiłam na pewien post. Post o emisji pewnej telenoweli.
W tym momencie niejedna osoba uśmiechnie się pod nosem z pobłażaniem albo nawet przewróci oczami.
Przygodę z telenowelą rozpoczęłam wiele lat temu i nawet pamiętam jej tytuł. "Maria" z Grecią Colmenares.
Pamiętam, że przyjechała do nas ciotka, która namiętnie ową telenowelę oglądała (bodajże na Polonii 1 lub Tele 5) i kiedy tylko dowiedziała się, że nasza kablówka również ten kanał udostępnia to musiała ten serial oglądać i już.
Chcąc nie chcąc siadałyśmy z mamą i towarzyszyłyśmy ciotce , która z pasją opowiadała nam całą wcześniejszą historię bohaterów. I tak wsiąkliśmy rodzinnie, bo i mój tato się dołączył.
Później mi minęło, ale co jakiś czas coś tam oglądałam, najczęściej początek jak się rozwijało i końcówkę jak się pozytywnie kończyło. Środek z racji gmatwania życiorysów przeważnie sobie odpuszczałam.
W epoce internetu łatwiej, bo serię w trzy dni można obejrzeć stosując powyższą zasadę. Oczywiście pod warunkiem, że telenowela ukończona.
Telenowela, o której wpis na facebooku wspominał jest dopiero w trakcie kręcenia i na bieżąco wyświetlana w ...Argentynie. Kiedy się o niej dowiedziałam wyemitowano dopiero 10 odcinków i te obejrzałam sobie w internecie. Ta telenowela ma to do siebie, że uzależnia. w każdym razie mnie uzależniła. I nie dość, że czekam na każdy odcinek, nie dość, że oglądam w oryginale praktycznie nie znając hiszpańskiego, to jeszcze praktycznie nie przewijam by przyspieszyć.
Wsiąkłam na amen. I to dosłownie, bo telenowela opowiada o miłości księdza i zakonnicy.
No dobra, praktycznie od początku wiadomo, że zakonnica tak naprawdę zakonnicą nie jest, jedynie dla własnego bezpieczeństwa ukrywa się w klasztorze.
Trudny temat, dla niektórych być może i bulwersujący. ale spokojnie. Własnie dziś obejrzałam 66 odcinek i miłość nadal platoniczna. Praktycznie tylko spojrzenia zdradzają co czują. Ale za to jakie spojrzenia.
Sam serial to komedia romantyczna i rzeczywiście komizmu tutaj pod dostatkiem, zarówno sytuacyjnego jak i wynikającego z dialogów. Te ostatnie, zwłaszcza te ważniejsze, tłumaczą dziewczyny na pewnym forum, więc i ze zrozumieniem treści większych problemów nie mam. A i oglądając od kwietnia w oryginale odcinki chcąc nie chcąc człowiekowi hiszpański niemalże sam do głowy wchodzi i krótsze kwestie nie wymagają już nawet tłumaczenia.
Seria ma dobre tempo, nawet bardzo dobre i dodatkowo jest nieprzewidywalna. Scenarzyści w większości odcinków zaskakują pomysłowością. Zagadki, intrygi rozwiązywane są przeważnie w ciągu jednego, maksymalnie dwóch odcinków.Są wprawdzie pewne tajemnice,ale tyle się dzieje, że praktycznie to nie przeszkadza, a nawet nie bardzo się o tych nierozwiązanych kwestiach pamięta, dopóki scenarzyści do wątku nie wrócą.
Jest coś jeszcze - muzyka. Całkiem jej sporo, a piosenki wykonywane przez zakonnice są wpadają w ucho. Nie tylko mnie,bo moje dzieci też chętnie słuchają i nucą.
Czyli mamy wszystko co mieć powinna fajna opowieść, a jak jeszcze dodamy do tego świetnie dobranych aktorów to już sama sobie przestaje się dziwić, że namiętnie oglądam. a dodam jeszcze, że telenowela jest emitowana o 21:00 czasu "ichniego", więc u nas jest to bodajże 2:00 w nocy, więc jak rano dzieci o 6:00 bądź 7:00 mnie obudzą, to robię sobie kawkę, odpalam internet i się relaksuję zanim zdążę się zmęczyć codziennością. A co!
Telenowela nosi tytuł "Esperanza mia"