sobota, 24 sierpnia 2013

Trzy tygodnie!

Trzy tygodnie niemocy blogowej. Trzy tygodnie braku weny twórczej. Trzy tygodnie bez postu! Tożto mój niechlubny blogowy rekord.

W skrócie. Wielkich wydarzeń  nie zanotowaliśmy.
Dzieci w sierpniu wróciły do żłobka i przedszkola, przy czym po dwóch dniach Młody załapał jakąś bakterię i przez tydzień gorączkował, ale tylko w nocy. W dzień niezmiennie go nosiło. Lekarz zlecił wyniki, CRP podwyższone, ale w dniu otrzymania wyników Mati już nie gorączkował. Organizm poradził sobie sam, jedynie przy pomocy środków wzmacniających odporność czyli Ceruvit i tran.

Niestety, ta tygodniowa przerwa spowodowała, że przez kolejny tydzień, w przedszkolu Młody na wejście spazmy fundował przedszkolankom. Kolejnych przerw nie przewiduję w najbliższym czasie, no chyba, że się jakiś niezapowiedziany smark przypałęta.

Wiki w końcu dostała Lego Duplo

Pierwsze budowle budowała z naszą pomocą, a teraz w większości sama tworzy. Najczęściej wieże. Wszystko jeszcze przed nią. Najważniejsze, że chętnie po klocki sięga. Duplo zainteresował się też Mati, powodując siostrzaną złość, bo przecież swoich lego nie pozwala jej ruszać.
Czasami jednak zasiądą w pełnej zgodzie i budują. Potrafią nawet tak przez 10-15 minut radosną twórczość uprawiać, a wtedy błoga cisza w domu nastaje. Może nie dosłownie, ale bez kłótni, wrzasków, wzajemnego przekrzykiwania to spokojne rozmowy klockowych budowniczych miłą odmianą codziennego harmideru.



Okupujemy też place zabaw. I przy okazji doszłam do wniosku, że ja ich nie lubię. A dlaczego? Bo ja piechur i szwendacz jestem, a tak stacjonarnie to mnie nuży. Jednak zaciskam zęby i kwitnę, bo to dzieci mają mieć radochę. To nic, że matka niejednokrotnie zawał przechodziła dzięki młodszej latorośli, która upodobała sobie schodzenie z huśtawki podczas bujania albo wysiadanie z kręcącej się karuzeli. Mi serce stawało, a ona, mimo, że zaliczała glebę, otrzepywała się i pędziła dalej się bawić. Zdecydowanie te jej wybryki to nie na moje nerwy.

Młoda  jest już odpieluchowana. Dziennie i nocnie. Wypadki czasem się zdarzają, bo jak się zabawi to zaczyna wołać w ostatniej chwili i nie zawsze zdążymy, ale coraz rzadziej. Od miesiąca nie kupujemy już pieluch. Jupiii! Zatem parę groszy więcej w kieszeni zostaje. Przeszliśmy też z mleka Enfamil na Gerbera i tu również cenowo na korzyść. Wprawdzie Enfamil słodszy i przez dwa dni Młoda nie mogła się zdecydować czy pić czy nie, ale jednak sie przemogła i pije Gerber 3.

niedziela, 4 sierpnia 2013

Legowo mi

Jakiś czas temu Mati dostał od cioci mały zestaw klocków lego, z których zbudować można było helikopter.
Obserwowaliśmy młodego jaki to będzie miał stosunek do owych klocków. Miał zdecydowanie pozytywny.
W skarbonce uzbierało się dosyć by zakupić kolejny zestaw, niedrogi, bo chodziło o wyczucie czy będzie czy nie będzie bawił się i budował, bo jednak klocki tej firmy do najtańszych nie należą.

Wybór padł na







Złapał bakcyla. nie było dnia bez układania, a nawet udziwniania pojazdów.
Ja, jako młode, a nawet bardzo młode dziewczę, o lego tylko słyszałam, a o tym by je mieć na własność to ja, a także większość dzieciaków  mogliśmy pomarzyć, ewentualnie pooglądać w Pewexie.
Zatem na równi z dzieckiem zdziwiłam się, że oprócz samochodu widniejącego na kartonie, można z tego zestawu zbudować jeszcze dżipa i helikopter. Ot, troszku człek zacofany jestem jak widać, ale ja dzieckiem komuny jestem. Bawił się zatem mój synek, a ja razem z nim.
Siłą rozpędu dokupiliśmy jeszcze drugi zestaw:


Zakupiliśmy go w piątek i młody średnio 4-5 godzin dziennie przy klockach spędza i tworzy twory własne.
A, że od piątku smarkaty i z lekko podwyższoną temperaturą w domu siedzieć musiał to i zajęcie miał.

Nie zastanowiliśmy się jednak nad zachowaniem Wiki. Szkoda mi jej, bo jest goniona od klocków, bo części małe i szybko pogubić można. Młoda zatem siada w kącie z fochem. Obrażona na brata i świat cały.
Podjęliśmy zatem decyzję o zakupie klocków też dla niej. Może lego duplo? A może jakieś inne duże? Tylko jakie? Ktoś może podpowie coś.
Nie chcemy kupować dużego i drogiego zestawu, tylko taki, żeby sprawdzić czy ona faktycznie klockami zainteresowana czy po prostu  rwie się do nich dlatego, że braciszek buduje, a dla niej to "owoc zakazany".



sobota, 3 sierpnia 2013

z cyklu: dialogi rodzinne

- Kochanie, potrzebuję proszek do kolorów, bo się kończy
- To teraz mi mówisz, na ostatnią chwilę?
- Nie na ostatnią, bo jeszcze na dwa prania mam
- To po co mam iść teraz skoro jeszcze jest?
- Żebyś potem nie marudził, że ci mówię na ostatnią chwilę.