niedziela, 6 lipca 2014

To lubię!

Sobota za nami.
Takie soboty to ja rozumiem.
M. zabrał Mateusza ze sobą.
My z Wiktorią zostałyśmy w domu i podzieliłysmy sie obowiązkami.
Wiktoria szalała na ogródku, a ja w domu.
Przecież szaleństwem jest w dzień wolny od pracy prać (trzykrotnie), sprzątać i obiad gotować.
Wspólnie zrobiłysmy małe zakupy.
Kiedy nasi mężczyźni wrócili z wojaży zjedliśmy razem obiad i...
...ruszyliśmy na piknik!
Kilkanaście kilometrów od Kołobrzegu, w jednej z okolicznych wsi odbywał się piknik integracyjny.
Mając pod opieką dwójkę rozbrykanych małolatów, włączyliśmy nasze "oczy dookoła głowy" bacznie obserwując młodocianych, żeby w razie potrzeby interweniować.
Przede wszystkim jednak dzieci miały wspaniałą zabawę











 Z początku dzieciarnia grzecznie wchodziła po drabinkach z jednej, by zjechać z drugiej strony, jednak po jakims czasie uznali, ze szybciej jest wejść po stronie do zjeżdżania i tą metodę praktykowali najczęściej.



Można było poszaleć i poskakać







Z węża straży pożarnej wycisnąć resztki wody...



czas na ...ekhm...posiłek regenerujący też się znalazł








szkoda przrywać zabawę na jedzenie




i znowu mozna było szaleć.

chwila odpoczynku też była, trwała może z minutę

Do domu zjechaliśmy bardzo późno, dzieci poszły spać o 23:00 i wstały o...7:00.

Chciałabym mieć tyle energii.

3 komentarze:

  1. Fajne są takie imprezy. Umęczenie dzieci - też bym chciała znać na to przepis :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię takie hmmm wymęczenie dzieciaków ponieważ wieczorem padają ja muchy:}} i mamy chwilę oddechu

    OdpowiedzUsuń
  3. :) Ja nie wiem jak to jest możliwe, że dzieci po takich atrakcjach potrafią się tak szybko zregenerować ;)

    OdpowiedzUsuń

Zawsze chętnie przeczytamy co mają do napisania inne mamy :) Zapraszamy do komentowania