czwartek, 18 grudnia 2014

Na swoim


Zabawiłam się w Zosię Samosię, bo przecież miało być łatwo i przyjemnie. Hehe..żartowałam. Wiedziałam, że od początku czeka mnie mnóstwo pracy. I pracuję, pracuję. Nie przewidziałam jednak...tak, czas sie uderzyć w pierś...że praca przy otwarciu sklepu internetowego jest tak czasochłonna. Zwłaszcza na początku.

Już wiem, że z niektórymi rzeczami nie poradzę sobie sama. Nie przewidziałam tego.
Na przykład taki  "drobiazg" jak logo. Lubię prostotę, więc spróbowałam sama, ale efekt kompletnie mnie nie zadowała. Poprosiłam jednego grafika, który w ciągu tygodnia miał przedstawic trzy projekty. Minął ponad miesiąc. Cisza.
Poprosiłam brata, który jest informatykiem. W pierwszej chwili obiecał pomoc, by później nie odzywać się i nie odbierać telefonów. I do niego mam największy żal. Ale temat juz zamknięty. Na zawsze.
Niedawno poprosiłam o pomoc kolejną osobę, mam nadzieję, że tym razem się uda.

Kolejna sprawa, zdjęcia. Nie wiedzieć czemu założyłam, że producenci od których biorę towar dysponują zdjęciami i będę mogła, za ich zgodą oczywiście, te zdjęcia wykorzystać.
Bolesne zetknięcie z rzeczywistością. Bardzo niewielki odsetek zdjęć nadaje się do dalszej publikacji, reszta to zdjecia poglądowe. I to takie bardziej mniej niż więcej poglądowe.
Co mi zatem pozostało?
Wziąć aparat w swoje własne osobiste ręce i robić te zdjęcia.

Pierwsza, nazwijmy to, sesja.
W aparacie fotki wyglądały jako tako, po zgraniu do komputera, delikatnie mówiąc niekoniecznie



Chyba nie trzeba geniusza by zorientował sie na czym zdjęcie było robione. Ratunku! Czy te cholerne szlaczki na obrusie muszą byc tak widoczne?
Czemu wzięłam obrus kiedy mam białe prześcieradło? To pytanie zostawiam bez odpowiedzi.

No dobra, to teraz prześcieradło


Eee, chyba sama z siebie jaja robię.

Oczywiście ani razu nie przyszło mi do głowy by efekt sprawdzić po pstryknięciu zdjęcia jednemu "eksponatowi".  Całkiem sporo fotek strzeliłam, zanim sprawdziłam i załamałam ręce.

Co robić? Co robić? Czas najwyższy spytać jakiegoś fachowca. Myślą tą natchnęłam się któregoś wieczoru, więc weszłam na fora internetowe fotografów amatorów, bo uznałam, że mam szansę to i owo zrozumieć: balans bieli, ISO, namiot bezcieniowy...i parę jeszcze innych pojęć, o których wcześniej nie słyszałam. Czy ja coś zrozumiałam? Nie bardzo.

Na szczęście przypomniało mi się, że kuzynka mojego M. się fotografią zajmuję, więc poprosiłam o pomoc. Westchnęła nad parametrami mojego aparatu. Wiem, wiem są do doopy, ale co zrobić, żeby zdjęcia były lepsze od tych jakie są, bo na tą chwilę nie ma szans na lepszy sprzęt. Podpowiedziała to i owo, więc które teraz robię prezentują się lepiej. Jeszcze nie idealnie, ale juz lepiej


Oczywiście przeglądając je zauważam, że tu krzywo, tam jakaś nitka, tu zagniecenie, ale...chyba powinnam trochę odpuścić. Zrobiłam chyba kilkaset zdjęć tych ciuszków.

Chce również prezentować ciuszki na modelach, bo przecież mam w domu i córcię i synka, którzy teoretycznie mogą, za modeli robić.

Przyznaję, że Mati nawet chętnie sie przebiera i przybiera...ekhm... pozy



no i ta jakość zdjęć...tylko do archwum domowego.

Z Wiką gorzej. Zanim ja ją namówię i przekupię to mija całkiem spora chwila, a później, przez dłuższy czas wygląda to mniej więcej tak



Czasem się da uchwycić fajną pozę



ale generalnie Wiktoria jest bardziej niechętna zabawie w fotomodelkę.

Czasem mamuśka owładnięta manią fotografowania..


... nie zauważy dyndającej metki

Cały czas cos wymyślam, próbuję. Mam kilka pomysłów na minutę, które w zderzeniu z rzeczywistością nie mają wiele wspólnego względem wyobraźni, ale sprawia mi ta praca ogromną radość, pobudza kreatywność, i właśnie wyobraźnię...Kto by pomyślał, że otwarcie i prowadzenie sklepu internetowego wzbudzi we mnie nie tylko chęć zarabiania (a jakże!), ale również chęć dokształcania w dziedzinach, które  do tej pory były mi obce.

Nie przeskoczę jednak informatyki, tutaj o pomoc muszę prosić tych co się znają. Pewnie niejeden się uśmiechnie pod nosem, że przecież to takie proste...no cóż nie dla mnie,

Przy tych wszystkich "problemach" ciuszki się sprzedają i sprzedawać na pewno będę bo jest w nich to "coś". Coś innego co stanowi alternatywę dla tiuli czy dżinsów.

Znaleźć nas można i na Allegro i na Facebooku.

7 komentarzy:

  1. Trzymam mocno za Ciebie kciuki.Powodzenia!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak się czegoś bardzo chce to się osiągnie. Do przodu Asiu :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajrzę na pewno :) Z czasem będzie tylko lepiej, mówią, że nie od razu Warszawę zbudowano... Czy jakoś tak :D Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak trzymac,dasz rade.Z czasem bedze tylko lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dasz radę! Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń

Zawsze chętnie przeczytamy co mają do napisania inne mamy :) Zapraszamy do komentowania