sobota, 10 września 2011

Popatrz na siebie

Zaczęło się wczoraj. M. zakomunikował, że jedzie w trasę, więc powiedziałam o tym mamie, a ona, że najwcześniej może być u mnie o 12:00, bo umówiła się z ciocią na cmentarz, gdzie przy babci grobie coś tam chcą zrobić z kwiatkami. Nie wiem czemu, ale mnie to zeźliło, bo jak mi Wiki wstaje o 5:00 to do 12:00 jestem flak i po drodze potrzebuje drzemki. Usłyszałam, że nie tylko ja jestem mamą i, że ona się umówiła i pojedzie. Od słowa do słowa i przestało być miło, a ja usłyszałam, że egoistką jestem.
Oczywiście przemyślenia przyszły później, ale słowa już padły. Mama ma rację, to ja mam obowiązek zajmowania się moimi dziećmi, a mama może, ale nie musi mi pomóc. W końcu jednak M. nie pojechał, więc mi pomógł przy dzieciach.
Dziś na spacerze trafiliśmy na ślub w ratuszu. Stanęliśmy i obserwowaliśmy, a ja krytycznym wzrokiem oglądałam kreacje. Znam się na modzie jak na polityce czyli prawie w ogóle, ale opinie swoje wyrażałam nader chętnie. Szczególnej krytyce poddałam jedną z młodych kobiet, bo uznałam, że ma za krótka sukienkę i do tego baleriny. Poza tym uznałam, że sukienka dziwnie na niej leży. Głupio mi się zrobiło, jak M. zwrócił mi uwagę, że kobieta jest w zaawansowanej ciąży i może stąd ta "dziwność". Ups... zamknęłam się, bo jak na kobietę w tak zaawansowanej ciąży wyglądała ślicznie, a brzuszek zauważyłam dopiero jak stanęła bokiem. Wiedziałam już czemu założyła balerinki. Ot, durna ja...Zachciało mi się być "znawczynią" mody. Jeszcze gorzej się poczułam jak stojące nieopodal dwie kobiety, musiały mnie słyszeć, zmierzyły mnie od stóp do głowy...miałam szczęście, że nie usłyszałam jakiegoś komentarza w stylu: najpierw sama spójrz w lustro. Fakt, figurą nie grzeszę, stylem również, więc powinnam zacząć od siebie, a potem ewentualnie komentować stroje innych.
Gapić się w końcu przestaliśmy i ruszyliśmy dalej. Pół godziny później M. oświadczył, że ma dość spaceru ze mną, bo do furii doprowadzają go moje uwagi dotyczące jego i Mateusza. a konkretniej jego zachowania względem małego. A to, ze go nie weźmie na ręce jak mały marudzi, że chce "hopa", a to , że go nie pilnuje tak jak ja bym chciała, a to, ze pozwala mu za daleko samemu iść...itd.itp (sama siebie czytając stwierdzam, że strasznie upierdliwa jestem i wszystko musi być po mojemu). Wziął zatem M. małego i zrobili tył zwrot, a ja zostałam na środku chodnika sama z małą, która chyba wyczuła napięcie i się obudziła, wpadając wręcz w histerię. I tyle było mojego spaceru. Prawie biegiem wróciłam z Wiktorią do domu, gdzie doszłam do wniosku, że mam naprawdę zjebany charakter, skoro nawet moi bliscy ze mną nie wytrzymują.



6 komentarzy:

  1. Nic się nie przejmuj- każda z nas ma czasami takie dni, że nic jej nie pasuje, marudzi krytykuje i wnerwia tym otoczenie :)
    POZDRAWIAM ASIU -Kasia-Kordelia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. z mamą to chyba faktycznie przesadziłas bo fakt jest że nic nie musi, a już na pewno nie dlatego że musisz się zdrzemnąc.

    co do męża, to rozumiem bo faktycznie facet pozwala dziecku zawsze na więcej, my jesteśmy od martwienia się a oni od wyzwań, więc to co dla niego jest normalne dla matki już nie.

    ja sama często wyrażam opinie nt ubioru czyjegoś a guru nie jestem. jak ktoś się ubiera glupio to nie trzeba być Trini i Susanah (czy jak im tam) żeby to zauważyć

    OdpowiedzUsuń
  3. Hafija, właśnie najbardziej mi o tą drzemkę chodzi. Po nieprzespanej nocy i wczesnoporannej pobudce godzinna drzemka pozwala mi się zregenerować i dalej funkcjonować.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze, że zdałaś sobie sprawę z tego, że jesteś upierdliwa ;)
    A tak na poważnie to może rzeczywiście coś trzeba byłoby zmienić skoro nawet ty zaczynasz to widzieć ? Postaw się w sytuacji męża - gdybyś to ty z nim tak miała, pewnie nic przyjemnego. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Każdy czasem ma gorszy dzień. Mam czasami tak zryte komentarze i uwagi, ze w myślach potem sama sobie mówię: "Byś się, kurwa, czasem zamnkęła idiotko" :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Takie upierdliwe dni zdarzają się każdemu. Ważne, żeby nie za często... Może to efekt "siedzenia" w domu z dzieckiem - zmęczenie, jakaś taka jednostajność + rozchwiane emocje i jakoś tak głupio wychodzi. Ja staram się spojrzeć czasami na moje zachowanie z perspektywy tej drugiej osoby, przeprosić i wytłumaczyć, w czym rzecz...

    OdpowiedzUsuń

Zawsze chętnie przeczytamy co mają do napisania inne mamy :) Zapraszamy do komentowania