wtorek, 13 września 2011

Poproszę więcej takich dni

Niedziela była piękna, słoneczna, wręcz upalna . Obiad szybko zatem upichciłam i towarzystwo na dwór wygoniłam. Oczywiście sama również nie zamierzałam kwitnąć w czterech ścianach, więc i ja dołączyłam do swojej rodzinki.
Dzień wcześniej, porą wieczorną, dawno nie widziana koleżanka znak życia dała, informując przy okazji o jakimś pikniku rodzinnym organizowanym przez jej ugrupowanie polityczne. Z polityką nie nadaję na tych samych falach, ale za to z koleżanką i owszem, więc obiecałam zjawić się gromadnie w celu zwiększenia frekwencji.
Pojawiła się na owym pikniku również nasza wspólna koleżanka, potem doszli kolejni znajomi. Zatem zrobiło się przyjemnie i wesoło. Normalnie poczułam powiew świeżej energii w organizmie. Idąc za przykładem mojej córci śmiałam się do wszystkich i do wszystkiego. Po "imprezie" ruszyliśmy jeszcze do knajpki pod parasolami, gdzie wypiłam colę i gadałam, gadałam, gadałam...Jednym słowem przemawiałam głosem ludzi dorosłych, prowadziłam dialogi z kolegami i koleżankami w wieku moim, bądź zbliżonym. Nawet nie poruszałam tematów związanych z dziećmi, chyba, że zostałam o to poproszona. Maluchy chyba wyczuły doniosłość chwili, bo Wiki cichutko rozglądała się wokół, przechodząc z rąk do rąk i z kolan na inne kolana, a Mati wariował w wersji light. Niestety, w związku z tym, że M. wieczorem jechał w trasę i musiał się przed wyjazdem przespać, musieliśmy sie pożegnać szybciej niż byśmy chcieli.
Wczoraj natomiast była u mnie mama, z którą kilka dni się nie widziałyśmy, a dzięki której w momencie kryzysu mogłam się zdrzemnąć, bo zajęła sie starszym synkiem,co ja wykorzystałam kładąc się z córcią.A dziś niespodziewanie  przyszła w odwiedziny kuzynka, a właściwie żona kuzyna, z którą dla odmiany ponarzekałyśmy sobie, bo ma synka w wieku mojego Mateusza i Kuba też daje jej nieźle popalić.Tyle, że to narzekanie było zakrapiane sporą dawką humoru w opowieściach co te nasze urwisy potrafią, więc spotkanie jak najbardziej udane
Także odchamiłam się, spotkałam z dawno niewidzianymi znajomymi i tym samym naładowałam akumulatory. Było mi to bardzo potrzebne. Nie przepuszczałam nawet jak bardzo.

3 komentarze:

  1. czasem dobrze porozmawiać z dorosłymi, ja juz widzę że od tego WItkowania ciężko mi się wyrazić słowami

    OdpowiedzUsuń
  2. Każda z nas potrzebuje takiej odskoczni od dzieci i tematów z nimi związanych ..... super, że się tak odchamiłaś i naładowałaś pozytywnie :)
    Pozdrawiam Kasia-Kordelia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. fajnie że przemówiłas głosem dorosłych :))) dobrze tak czasami "mądrze" pogadac, a nie tylko gu ga gi :)

    OdpowiedzUsuń

Zawsze chętnie przeczytamy co mają do napisania inne mamy :) Zapraszamy do komentowania