Tak, tak. moja córeczka zadebiutowała jako "żłobkowicz" (?) (Nie jestem pewna czy takie słowo istnieje, bo mi na czerwono podświetliło) do żłobka dostała się od 1 lutego, ale ze względu na choróbska, poszła dopiero w minionym tygodniu. Stresa ja miałam przeogromnego jak się moja malutka zaaklimatyzuje, wszak dopiero 10 miesięcy ma ukończone. Jak się okazało nerwy absolutnie niepotrzebne, bo mała radzi sobie świetnie. Trochę pokwękiwała, ale to raczej chyba dla zasady.
Pierwszego dnia poproszono nas, żeby odebrać ją troszkę wcześniej, ale pozostałe dni odbierana była razem z Matim, bo zaaklimatyzowała się szybciutko i świetnie się w grupie odnajduje. Kolejny tydzień mam nadzieję, będzie wyglądał podobnie.
Mati natomiast codziennie się buntuje, że on do "żłobta" nie idzie. Znalazłam sposób, żeby w miarę bez histerii z domu wychodził. Teoretycznie pozwalam mu w domu samemu zostać, ale mówię, żeby nikomu obcemu drzwi nie otwierał, bo mogą go zabrać, a mama i tata w pracy itd...Oj szybko młody decyduje się pomaszerować do żłobka bez protestu.
Dodatkowo jako starszy brat odprowadza, w naszej asyście, młodszą siostrzyczkę do maluchów i widząc, że ona nie płacze sam również grzecznie do swojej grupy maszeruje.
Najbardziej korzysta na tej sytuacji M., bo jak w trasę nie jedzie, to przychodzi do domu i odpoczywa pełną gębą w ciszy i spokoju. Eh, aż mu zazdroszczę.
No to gratulujemy debiutu ! :)
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana ;) http://matko-i-corko.blogspot.com/2012/03/kolejna-zabawa-blogowa.html
OdpowiedzUsuńWitamy serdecznie.
OdpowiedzUsuńChcielibyśmy poinformować o możliwości zgłoszenia bloga do oceny.
Tradycyjny i racjonalny model oceny, dojrzali i doświadczeni oceniający,
oraz wnikliwa, dokładna i dogłębna ocena. Chcesz się przekonać?
Odwiedź naszą stronę:
www.blogowa-krytyka.blogspot.com
Zapraszamy i pozdrawiamy!