Mały oglądał kartę z obu stron, po czym oświadczył, że coś jest na niej napisane i on "psiecita". I synek mój zaczął "czytać": Mamo badzio cie tocham, ale dziś cie nie tocham zia to zie byłaś w pjaci.
Totalnie mnie zaskoczył! Szok spowodował, że nie zareagowałam w żaden sposób, a mały...bawił się jak gdyby nic, ale tym razem autkami, które oczywiście też na owym, kuchennym stole przebywały.
Po tych słowach, długo było mi cholernie źle, ale nie mamy wyboru. Ja muszę pracować. Marną mam pensję, bo marną, ale zawsze to lepsze niż nic. Smutno mi jednak, że dzieci to tak przeżywają.
Też bym była zaskoczona, ale tak jak mówisz czasami nie ma wyjścia, ja też po macierzyńskim wrócę do pracy choć nie wyobrażam sobie tego :/ Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńpowiedz mu, że też go kochasz i to za to, ze jest taki dzielny, kiedy ty jesteś w pracy i nie możesz byc z nim :)
OdpowiedzUsuńRozumiem Cie doskonale. Niestety czasami inaczej się nie da. Ja też ubolewam nad tym, że musiałam wrócić do pracy.
OdpowiedzUsuńrozumiem Cię bardzo dobrze niestety tak trzeba
OdpowiedzUsuń