sobota, 1 lutego 2014

Sprzedani

Ach, co to był za dzień. Pełen atrakcji. Przede wszystkim trzy krety wyszły wreszcie z domu.
Ba! Najstarszy kret nawet przeżył szok, bo dostał słońcem po rzęsach.
Nie spodziewałam sie plusowej temperatury, więc byłam kompletnie zaskoczona, że tak ciepło się zrobiło.
Tym razem trasa była troche dluższa niz do Biedronki, bo do przystanku autobusowego.
Gdybym wcześniej zorientowała się w cieple zimowego poranka, do młodzież drałowałaby do dziadków na piechotę, ale, jak wiadomo autobusem jest szybciej.
Poza tym z babcią uzgodniłam, że latorośl z dziadkami zostanie, a ja sama po zakupy pójdę. I chyba do tej wolności tak mi się spieszyło.
Dzieci szczęśliwe, że do dziadków idą do tego stopnia, że juz na parterze komunikowali głośno, że nadchodzą. Nie wiem czy na IV piętrze słychać było, ale radość na dziecięcych twarzyczkach gościła, więc machnęłam ręką na krzyki, wszak to ani północ ani świt. Niech dają upust energii.

Dzieci dziadkom sprzedałam a sama urwałam się z łańcucha. Znaczy się po zakupy poszłam. Zachłyśnięta wolnoscią postanowiłam wstąpić do Pepco. A tam nowa kolekcja dla młodzieży. Nie powiem, to i owo mi się spodobało. Po głowie sie poskrobałam, zaskórniaki policzyłam i...kupiłam. Zaszalałam, bo dwie koszulki, komplet z legginsami dla młodej i gatki dla Młodego.

M. około 15:00 po nas przyszedł i juz w komplecie, na piechotę ruszylismy do domu. Wiki wprawdzie co jakis czas kucanego ćwiczyła, bo interesowały ją kałuże wszelkie (odwilż), a już najbardziej te na ulicy.

W końcu do domu dotarliśmy. Dzieci natychmiast dorwały się do ciastoplasto czy jakoś tak, zakupionego przez tatę w Biedronce. Nieświadoma niczego wybrałam sie do kuchni, gdy nagle usłyszałam: Wiktoria!!!!
Szybki tył zwrot i zobaczyłam marsową minę M. i niezadowoloną córci, która na mój widok łzami się zalała. Juz miałam spytać co się stało, gdy zobaczyłam u taty w ręku nożyczki (dziecięce) i coś jeszcze, a Wikę bez kosmyka, który jej nad czołem dyndał. Widać tak syndał, że dziewczęciu wybitnie przeszkadzał, więc sie go pozbyła. Ciach i po problemie.
Jeszcze nie zdecydowałam czy pójdziemy do fryzjera.

4 komentarze:

  1. Hahahaha. fryzjerka Ci rośnie:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Któż to wie jaka świetlana przyszłość ją czeka :)

      Usuń
  2. Moja zrobila identycznie tylko zamiast jednego kosmyka cały bok wyciela.Myślałam, że zejde na zawał jak to zobaczyłam.Nie pozostało mi nic innego jak wyrównać włosy do tego nieszczęsnego boku:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany! Całe szczęście, że moja miała związane włosy i tylko ten kosmyk dyndał, bo jakby tak się rozpędziła...brrr, nawet nie chcę o tym mysleć.

      Usuń

Zawsze chętnie przeczytamy co mają do napisania inne mamy :) Zapraszamy do komentowania