sobota, 6 czerwca 2015

Czasem wypadałoby użyć mózgu



Dziś skok na termometrach o osiem kresek w stosunku do wczorajszego dnia. Już o 8:00 rano czuć było zbliżający się upał. A my mieliśmy sprawę do załatwienia.
Dopiero wczoraj do głowy wpadł mi pomysł, co kupić mojej mamie na dzisiejsze urodziny.

Sklepy otwarte dopiero od 10:00, a my wyszliśmy około 11:00.
Ależ było gorąco.
W autobusie komunikacji miejskiej (oczywiście bez klimatyzacji) spędziliśmy dwadzieścia albo i więcej minut aby dojechać do Jysk'a, znajdującego się po drugiej stronie miasta.

Niestety nie znaleźliśmy tego co chciałam, więc poszliśmy do kolejnego sklepu i do kolejnego, i do kolejnego.
W tym upale ciągnęłam coraz bardziej milczące i zmęczone upałem dzieci by kupić urodzinowy prezent. Dobrze, że wykazałam się choć odrobiną rozsądku i wszyscy zaopatrzeni byliśmy w butelki wody.  Nigdzie nie znalazłam tego co sobie zaplanowałam.

W końcu, po półtorej godzinie, na prośbę dzieci, zrezygnowałam i wsiedliśmy do autobusu jadącego w stronę domu. . Wysiedliśmy przystanek wcześniej by zrobić jeszcze jedzeniowe zakupy. Obok znajduje się Pepco. Weszliśmy i co? I oczywiście kupiłam mamie prezent i to taki jaki miał być.

No i gdzie był mój mózg jak ciągnęłam siebie i dzieci w upale na drugi koniec miasta?

Chyba się zagotował.

Chcąc dzieciom wynagrodzić morderczy marsz w pełnym słońcu zgodziłam się by wybrali sobie coś słodkiegow sklepie, choć na dziś zaplanowany był dzień owocowy. Wiki wybrała paluszki, a Mati ciastka.
Wiktorii, z racji jej małego wzrostu, paluszki podałam, a Mati, który ciastka miał w zasięgu ręki miał je do koszyka wrzucić sam. W domu okazało się, że ciastek nie ma, bo synek myślał, że ja je wzięłam.

Na pocieszenie, w drodze do babci kupiłam mu batona.
Mimo chaosu dzień uważam za udany, bo babcia z prezentów zadowolona.



6 komentarzy:

  1. Bardzo zadowolona !!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Najważniejsze, że prezent się udał. A co do dzieci, myślę że dla nich wielką katorgą nie było podróżowanie komunikacją miejską - każde dziecko to lubi :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście Adrian, do autobusu wsiadały zadowolone, ale marsz od sklepu do sklepu...z tego żadne nie było zadowolone.

      Usuń
  3. Mi ostatnio zagotowała się łepetyna za kierownicą. O mało nie obiłam sobie auta. Boże, uchroń mnie od głupoty na drodze!

    OdpowiedzUsuń
  4. Czasami w taki ukrop lepiej wyjść do klimatyzowanego marketu, niż siedzieć w domu, więc nie mogło być tak źle :) Tylko te podróże autobusami to porażka...
    TeoriaKobiety.pl

    OdpowiedzUsuń

Zawsze chętnie przeczytamy co mają do napisania inne mamy :) Zapraszamy do komentowania