poniedziałek, 23 maja 2011

Minął miesiąc

No proszę, to już miesiąc jak się moje młodsze dziecię płci żeńskiej na świecie pojawiło. Szybko czas leci, oj szybko. Za szybko rzekłabym nawet, bo oto za cztery miesiące do pracy czas. A Wiki do żłobka. Nie wiem jak Mateusz, ale mała ma spore szanse żeby do niego pójść.. Trochę tak głupio 4,5 miesięczne maleństwo zostawiać z jakimiś obcymi babami, ale wyboru nie mam. Państwo nie daje nam luksusu dłuższego zostawania z dziećmi, a jeść trzeba i za mieszkanie płacić również.
Teraz mam wrażenie, że deja vu przeżywam. Przecież całkiem niedawno Mati był taki malutki, a teraz chłopaczysko rozwydrzone wyrosło. Jakoś dajemy jednak radę, choć widać, że Mati najciężej to znosi, bo mamusia (tak, tak, zwłaszcza ja) nie jestem cała jego, tylko teraz musi się mną dzielić z "dzidzi".
Staram się jak najczęściej go przytulać, a nawet czasami zignoruje płacz małej, żeby on nie poczuł się "gorszy". Na szczęście mały sam reaguje po chwili, żeby Wiki wziąć na ręce.
A Wiktorynka? No cóż, jak wszystkie maluchy w jej wieku lubi być noszona, kołysana i bujana i w nosie ma to, że mama ma obiad zrobić. Ona swoje jedzonko ma na żądanie, a to, że inni mogą być głodni ma w głębokim poważaniu.
Póki co dom jest jej podporządkowany czy tego chcemy czy nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zawsze chętnie przeczytamy co mają do napisania inne mamy :) Zapraszamy do komentowania