piątek, 23 marca 2012

Gówniany piątek

Mam nadzieję, że tytuł nie jest zbyt obraźliwy, ale obrazuje cały dzisiejszy dzień, bo dzień dzisiejszy generalnie był do d....
Zaczęło się z samego rana. Dziś sama musiałam dzieci do żłobka zaprowadzić, a oboje postanowili mi wrzaskami poranek "umilić". Z tego wszystkiego zapomniałam z wózkowni zabrać torebki i biegiem, z rozwianym włosem, się po nią wracałam tuż po oddaniu dzieci w ręce opiekunek.
W pracy dzień zapowiadał się nawet nieźle...do czasu. Współpracownice nagle po kątach zaczęły coś do siebie szeptać, a że dziś byłyśmy tylko trzy, więc skoro tak do siebie szeptały, a jak wchodziłam to nagle zmieniały temat albo nagle mówiły głośniej to przecież głupia nie jestem, więc wiedziałam, że moja osoba jest na tapecie. Tylko dlaczego? Dowiedziałam się pod koniec dnia od jednej z koleżanek. Z rana chlapnęłam coś co ją uraziło. Przykro mi, ze od razu nie wyłożyła "kawy na ławę", bo ich zachowanie do miłych nie należało.Dodatkowo źle się z tym czuję, bo koleżanka, którą uraziłam to ta, która najbardziej lubię.
Ale to i tak nic...
Kolejne wydarzenie totalnie mnie rozłożyło na łopatki. Pół godziny przed końcem pracy, drzwi się otworzyły i zobaczyłam mojego tatę i mojego synka, który już od progu krzyczał "Mamo sibko ja ciem pupę", a za nim dobiegliśmy do łazienki to już krzyczał "Mama pupa mi leci!" Próbowałam go jak najszybciej rozebrać i posadzić na ubikację, ale niestety...zwieracze już puściły. No i klops! Cały ufajdany on, klozet, i po trochu i mnie się oberwało.
Zanim go ogarnęłam, posprzątałam to czas pracy mi się skończył. Byłam wściekła. Oczywiście nie na fakt, że skończyłam pracę, ale na fakt, że moi rodzice przyprowadzili do mnie małego, a mogło być różnie. Przecież mogliby być klienci i co wtedy? Nie wolno mi zostawić klienta i opuścić stanowiska. I do tego mój mały był zrozpaczony, ze jest cały "bludny" od "pupy" Nawet w domu mi się od niego oberwało kiedy to powiedział mi, że "Baldzio źle mamo ziobiłaś, bo nie ciądnęłaś mi majtet". Tłumaczenie, że nie zdążyłam na nic się zdało, mały był obrażony na całą tą sytuację.Na jego miejscu też bym była zła i obrażona.

4 komentarze:

  1. ło jej, taki trochę nie za ciekawy dzionek, oby kolejny był lepszy, pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  2. faktycznie, gówniany dzień!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. czasami tez mam takie momenty gdzie wszytsko idzie nie tak jak powinno!!! ale nie ma sie co przejmowac!!! glowa do gory i usmiech na twarzy spowoduja, ze zechce sie zyc haha :-) pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń
  4. tytuł jak najbardziej na miejscu! baaardzo ciężki dzień!

    OdpowiedzUsuń

Zawsze chętnie przeczytamy co mają do napisania inne mamy :) Zapraszamy do komentowania