wtorek, 17 maja 2011

Ja Was kocham, a Wy śpicie

Takie mniej więcej teksty przelatują przez mój półprzytomny mózg o około 3:00 godzinie nad ranem. Tym bardziej (tak jak dziś wieczorem) jak Mateusz postanowi nie spać u siebie, a z nami i o godzinie 23:00 zmienia miejsce swego położenia. Wiktorynka głodnieje w nocy przeważnie co dwie godziny, wiec o tej 3:00 mam zdecydowany kryzys. Siłą woli usiłuję nie zasnąć karmiąc małą i nie zaryć nosem w podłogę. U mnie mogłoby się to w najgorszym przypadku skończyć złamaniem i tak krzywego nochala, ale gorzej z małą, więc całą siłę woli skupiam na tym, żeby nie zasnąć. Co wcale nie oznacza, że o tym nie marzę.
Dziś Wiktoria budziła się nawet częściej, więc po 4:00 ja zmieniłam miejsce położenia i towarzystwo, a konkretnie poszłam z małą do drugiego pokoju i tam się uwaliłam z cycem w okolicach nosa mojego młodszego dziecka. Tak jak przypuszczałam nie miała ona problemu, żeby swój dziobek ustawić w odpowiedniej pozycji i zacząć ssać. Obejrzawszy jej najbliższe otoczenie i stwierdziwszy, że nic jej grozić nie powinno, z błogą miną zasnęłam, mając nadzieję na sen co najmniej dwugodzinny. O naiwności! Płonne te moje nadzieje, bo o 4:30 Mati postanowił się obudzić i sprawdzić czym spowodowana jest nieobecność mamy. Szybko nas odnalazł i mimo, wydawało mi się, że mojej błyskawicznej akcji odstawienia małej do łóżeczka...to było już pozamiatane, bo ona nie zamierzała już spać.
M. tylko się odwrócił na drugi bok i nawet specjalnie nie zainteresował się tym co się dzieje. Wytrzymałam do 6:00 i jak wiki ponownie zasnęła to bez skrupułów zwaliłam M. z wyra i kazałam mu się zająć Matim. O dziwo nawet nie dyskutował. i całe szczęście, bo moja chęć spania była tak silna, że jakby choć słowo powiedział to chyba bym wybuchła nie bacząc na dzieci ani sąsiadów, bo podejrzewam, że o tak wczesnej porze to nieźle po bloku niesie.
Położyłam małą i z ulgą zaobserwowałam, że ani drgnie, więc sama wreszcie położyłam...jak się okazało na całe 23 minuty...aż tyle zajęła jej drzemka... A potem M. się dziwi, że chodzę ze skwaszoną miną...kiedy po takich ekscesach mnie się tylko sen marzy. Ale czy facet zrozumie?

3 komentarze:

  1. moj zrozumial...ale zajelo mu to 10 miesiecy:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aśka, uwielbiam Twojego bloga. A o śnie to zapomnij - tak jest z większością maluchów. U nas było dokładnie tak samo. Teraz nie śpię jak nie wracają na porę do domu. Matczyny los.

    OdpowiedzUsuń

Zawsze chętnie przeczytamy co mają do napisania inne mamy :) Zapraszamy do komentowania