Wszelkie histerie, rzucanie się na podłogę, krzyki czy tupanie w sklepie, w przypadku Mateusza zasadniczo omijały nas szerokim łukiem. Do wczoraj. Wczoraj to mój Pierworodny próbował postawić na swoim.
Zabierając dziecięcia me ze żłobka (Wiki siłą wyciągana) i z przedszkola ( też zero entuzjazmu na mój widok) postanowiłam poczynić w ich towarzystwie zakupy w jednym ze sklepów wielkopowierzchniowych.
W drodze do owego sklepu Mati zapytał czy kupimy Lubisia. Ok, na jednego Lubisia przystałam, z naciskiem na słowo jednego.
Weszliśmy, koszyk wzięliśmy, Mateusz rzucił okiem w bok i hasło:
- Mamo, tam są cukierki
- Tak, wiem synku, ale uzgodniliśmy, że kupujemy dla ciebie jednego Lubisia
- Ale ja chcę
- Nie
- Ale ja chcę!
- Nie
- Ale ja chcę, chcę!!! - zaczyna krzyczeć
- Nie
- Ja chcę cukierki, teraz!!!
Krzyk, przemienił się we wrzask, doszło tupanie nogami i morze łez. Życiowy dramat, bo mama nie pozwoliła kupić cukierków.
Widziałam, że kilka osób zerkało w naszą stronę, a starsi państwo wręcz bezceremonialnie przyglądali się scenie. A Mati dalej krzyczał "Ja chcę, ja chcę!"
Czekałam na chwilę kiedy w końcu będzie musiał złapać oddech. Wreszcie. Wykorzystując moment powiedziałam:
- Dobrze synku
Ucichł i spojrzał na mnie wyczekująco.
- Masz pieniądze w swojej skarbonce, pójdziemy do domu, weźmiemy je, a potem przyjdziemy po cukierki, bo ja mam dla ciebie tylko na jednego Lubisia.
I było po wszystkim. Młody przystał na propozycję, poprosił o wytarcie oczu i pomaszerował z nami jak gdyby nigdy nic.
Metoda na skarbonkę sprawdza nam się znakomicie, aczkolwiek nigdy wcześniej Mati nie urządził takiej sceny jak wczoraj.
Zawsze pytał czy mu kupię np. auto czy helikopter czy cokolwiek innego i wtedy właśnie proponowałam pieniądze z jego własnej skarbonki. Nie zdarzyło nam się jeszcze, żebyśmy się do sklepu po coś co chciał wracali.
takie cos mam na prawie kazdych zakupach.. ale nie chodzi o same kupowanie tylko nie sluchanie mamy przy kasie. wczoraj lizal raczke od kosza w sklepie, mama dala zakaz to zrobil hard cord...
OdpowiedzUsuńmnie ominęły takie cyrki w wykonaniu moich dzieci...całe szczęście
OdpowiedzUsuńa Ciebie podziwiam za cierpliwość
Co do mojej cierpliwości to bym dyskutowała:) Ale co ciekawe, w sytuacja ekstremalnych starcza mi jej na dłużej:)
UsuńDobry sposób, wart zapamiętania :)
OdpowiedzUsuńWow :) gratulujemy sposobu i cierpliwości :) !
OdpowiedzUsuńpodkradnę pomysł - mam nadzieję że będę o nim pamiętać za te kilka(naście) miesięcy ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny sposób, muszę go zapamiętać. A Tobie gratuluję opanowania:)
OdpowiedzUsuńMoje bobo jeszcze grzecznie w wozeczku sieedzi ale metoda na bank warta do zapamietania, thx
OdpowiedzUsuń