Wczoraj zabrałam moje maluchy na nowo otwarty plac zabaw w przedszkolu. Nie wzięłam aparatu, bo pomysł zrodził się nieoczekiwanie, więc tylko napiszę, że plac zabaw jest nowy, czyściutki i naprawdę fajny. Atrakcją dla mojego syna była trampolina. Wikusia w tym czasie "kąpała" się w piasku,który na szczęście jeszcze jest czysty, ale z ciekawością zerkała w stronę trampoliny i skaczących na niej chłopców. Po trampolinie Mati zaliczył ślizgawki, huśtawki, różne wygibasy na piasku...
Po jakimś czasie, towarzystwo zmyło się i na placu boju zostaliśmy tylko my. Mati ponownie chciał na trampolinę i Wikusia też, więc najpierw buty i hopsa mała, a potem posadziłam Młodego i zaczęłam ściągać jemu buty obserwując bacznie Młodą. A ona, radośnie podskakując wpadła na siatkę i...spadła! Serce mi struchlało, bo przecież widziałam inne skaczące dzieci, odbijające się od siatki i nikt nie spadał do cholery! Na szczęście trampolina miała około 1 m wysokości i stała na trawie, więc Wiki, zdziwiona nieco, również na tejże trawie leżała. Trochę postękała, ale bardziej była przestraszona niż potłuczona. W tym czasie na plac zabaw przyszedł po nas M. Obejrzał całą trampolinę i okazało się, że w tym jednym miejscu puściło jakieś złącze czy cóś, a Wiki idealnie w nie trafiła.
I mimo, że byłam od niej jakiś 2 m, to nie udało mi się upilnować, bo nie przewidziałam, że coś tam mogło puścić. Po prostu założyłam, że wszystko jest dobrze, skoro to nowy plac zabaw.
Niestety, choćby nie wiem jak się starać, uważać, pilnować, zawsze znajdzie się moment, w którym może się nie udać, nie zdąży się zareagować. U nas na szczęście na strachu się skończyło, ale i tak przeżywam wczorajszy upadek małej bardzo.
mnie takie upadki zawsze przyprawiaja palpitacji serca...a bylo juz ich troche w obu przypadkach...
OdpowiedzUsuńbardzo mi się podoba Twoje podejście do dzieci, to że je kochasz ;D Takich kobiet trzeba w Polsce, dla dobra społeczeństwa ;D
OdpowiedzUsuńNie da się uchronić dzieci przed wszystkimi zagrożeniami, niestety:( Grunt, że nic si ę nie stało!
OdpowiedzUsuńDobrze że wszystko się dobrze skończyło! ja bym chyba umarła ze strachu!
OdpowiedzUsuńO Boże, dobrze, że nic poważnego się nie stało!
OdpowiedzUsuńNiestety, nie da się wszystkiego przewidzieć. Najważniejsze, że nic złego się nie stało.
OdpowiedzUsuńcałe szczęście że nic poważnego się nie stało ! nie da się uniknąć wszystkich siniaków, wiem, wiem, ale ja jakoś ciągle żyje nadzieją że się uda ...
OdpowiedzUsuńNiestety tego się nie przewidzi.. i choćby pilnowało się dziecka jak oka w głowie, to nie przewidzimy tego, co może się stać.
OdpowiedzUsuńNa szczęście nic poważnego się małej nie stało!
Pozdrawiam
http://sarenkowa.blogspot.com/ - zapraszam do siebie!