Generalnie staram się nie narzekać.
Kłamię, narzekam jak cholera, no może trochę mniej na blogu.
Faktem jest, że się staram, choć te moje starania kiepsko mi idą.
Od początku tego roku postanowiłam wziąć się za siebie. Nigdy wczesniej nie wyglądałam tak źle jak teraz i musze coś z tym zrobić. Nie jakąś wariacką dietą, ale racjonalnym odżywianiem i ćwiczeniami. Żeby faktycznie tyłek swój ruszyć w rzeczywistości, a nie tylko we łbie założyłam nowego bloga Moje zmaganie z odchudzaniem. Pewnie co spostrzegawczy zauważyli go juz na pasku obok.
Wystartowałam również w konkursie na Blog Roku 2012, co również widać na bocznym pasku.
Startuję już drugi raz i mam świadomość, że o wygranej nie mam co marzyć, ale marzy mi się, że może trafią tu nowi czytelnicy i zechcą pozostać na dłużej.
Pracuję jeszcze nad innym projektem, ale o nim wspominać nie będę. Chyba, że wypali, to na pewno sie pochwalę.
Ten rok jest dla mnie szczególny.
W tym roku właśnie, przeskakuje mi cyferka z przodu. I zastanawiam się czy własnie z tego powodu nie mam jakigoś doła psychicznego czy innego rowu, bo normalnie w garść się wziąć nie mogę.
W sobotę wlazłam sobie do Biedronki. Ze względu na brak finansów nie mogę pozwolić sobie na krem, którego próbki dostałam od M (Clinique Superdefense SPF 25, gdzie 50 ml kosztuje 220,00) , więc popatrzyłam na biedronkowe półki. Stały tam sobie na półce w równym rządku kremy z Garniera z małym dodatkiem 30+ i 40+. Stałam sobie, gapiłam się na nie i nagle uświadomilam sobie, że ten 40+ to ja. O cholera jasna!
Tego samego dnia odbylismy krótką rozmowę z M. Temat wraca co jakis czas jak bumerang. mianowicie problem związany z brakiem pracy. To też do końca nie jest tak, bo mam, a raczej miałam jeszcze na jesieni zeszłego roku, sygnały o pracy, ale byłaby ona do 17:00, a takiej podjąć nie mogę, bo muszę odbierać dzieci ze żłobka i przedszkola, a jak wiadomo instytucje te pracują do 16:30. W grę zatem wchodzi maksymalnie 15:00 bądź 15:30, żeby zdążyć dobiec i odebrać dzieci z jednej i drugiej placówki, bo jedynym moim środkiem transportu są moje nogi, ewentualnie komunikacja miejska.
I tu bulba! Takiej pracy niet. Satysfakcjonowało by mnie na tą chwilę 1/2 czy 3/4 etatu. Na razie cisza. Pracy brak i z finansami też ciężko. Cholernie ciężko.
No i właśnie tak mnie jakoś dobiło. Nic nowego niby, ale chyba na podatny grunt psychiczny trafiło.
Głowa do gory ,zasyp doła i do przodu chocby małymi kroczkami.
OdpowiedzUsuńNa pewne rzeczy nie mamy wpływu ,trzeba nauczyc sie z nimi zyc.
pozdrawiam
ponarzekajmy razem...ostatnio wszystko widze w czarnych kolorach...
OdpowiedzUsuńNo tak to czasem bywa, trzymam kciuki, żeby rok 2013 przyniósł pozytywne zmiany !
OdpowiedzUsuńSkąd ja to znam! Też bym chciała iść do pracy bo ten mój interes kiepsko przędzie ale nie mogę bo męnż na zmiany pracuje a o normalnej pracy mogę pomarzyć!
OdpowiedzUsuńSzkoda gadać też mnie takie doły łapią!
Trzymaj się ciepło i będzie lepiej!!!!
Kurcze jak ja Cię rozumiem... właśnie dlatego nie wracam do pracy bo na co mi żłobek? Jak ja po 12 godzin pracuje? A z finansami strasznie krucho... i ta cyferka z przodu u mnie też się zmienia... eh.
OdpowiedzUsuńPrzytulam.
Witaj...małymi kroczkami do przodu i cel zostanie osiagniety, a wiek ..no cóz czas pędzi lata uciekaja ...za dwa lata i u mnie zmieni się pierwsza cyferka ale nie ważne ile ma sie lat ważne na ile się czuje a ja na 17-ście..pozdrawiam ...
OdpowiedzUsuńFajnie tu u Ciebie zostane na dłużej.....
ech u mnie też pracy niet... Dlaczego nie wierzysz w swoje siły?mówię tu o konkursie ;) każdy może wygrać
OdpowiedzUsuńHmm... aż żałuję, że nie mogę się napić z Tobą jakiegoś dobrego, wyskokowego trunku. Na smutki.
OdpowiedzUsuńWiesz, sporo ludzi zatrudnia nianię do odbierania dzieci z przedszkola i żłobka, ledwo dwie godziny dziennie, a mogą wtedy spokojnie pracować do siedemnastej. Może to jakaś recepta?
OdpowiedzUsuń