Dziś trochę nerwów z rana miałam. Nieoczekiwanych i niechcianych nerwów. Zimnica w mieszkaniu była niemiłosierna. Piecyk w nocy wziął i się wyłączył. No, na amen się wyłączył i skazał nas na marznięcie.
Oczywiście w łóżkowych betach nikt spadku temperatury nie odczuł, ale jak już trzeba było się z nich wygramolić to chłodem zawiało.
Wykonałam telefon do właścicielki, ta do fachmajstra, a potem do mnie. Owszem, pan przyjdzie, ale dopiero po 15:00.
Mati zasmarkany, więc zadecydowałam,że mimo kominka w domu, który przez pana domu został rozpalony, to i tak do dziadków się udamy.Wiki rano poszła do żłobka, a M. został na placu boju.
Pan przyszedł około 14:00, piecyk obadał, diagnozę postawił, ale na wymianę części poczekać trzeba. Jakąś prowizorkę uskutecznił, żebyśmy już nie marzli.
Wziął się piecyk i zużył staruszek.
Teraz co wchodzę do kuchni(bo tam staruszek zainstalowany)to mi dziurą zionie i ogniami straszy jak zaskoczy, bo przez tą wypaloną dziurę nawet nieźle widoczne są. Ognie znaczy się widoczne są.
Ale ciepło w domu jest.
Nie zazdroszczę:/ Nie lubię marznąć.
OdpowiedzUsuńO kurcze co za pech ... ja ostatnio strasznie marznę :(
OdpowiedzUsuńzaraz tam świnia :) na emeryturę chciał iść :)
OdpowiedzUsuńA widzisz:) A tu do 67 roku życia trzeba wytrzymać:) A on dopiero dziesięcioletni.
Usuńmasakra, ale lepiej, że już cieplej ;)
OdpowiedzUsuńO rrrany, to piecyk gazowy? Zawsze się takich boję... z drugiej strony nie lubię c.o. Na dworze minus dziesięć, a ja nadal wolę założyć sweter niż włączyć kaloryfery. Zaraz się wszystko elektryzuje, błe. Na szczęście blok ocieplony, możemy się tak bawić, bez grzania w domu temperatura nie spada poniżej 15 stopni.
OdpowiedzUsuńDobrze, że chociaż tą prowizorkę udało się zrobić.
OdpowiedzUsuńPamiętam, że w ostatnią zimę przed zajściem w ciążę ogrzewanie u nas szlag trafił. W mojej sypialni przez niemal tydzień miałam 9 stopni. I jak niestraszne mi zimnice, tak tamten tydzień był totalną przesadą.
W taką zimę bez ogrzewanie to byłaby tragedia:( Współczuję takich przejśc z piecem:(
OdpowiedzUsuńPiecyki to mają do siebie, że nic nie wskazuje na to, kiedy już nie nadają się do użytku. Wiek nie musi odgrywać głównej roli, bo nawet świeżo kupione mogą nagle paść. Ale pomoc przyszła dosyć szybko, to się liczy.
OdpowiedzUsuńJak coś się zepsuje, to i okoliczności nie są sprzyjające naprawie. Piecyki tego typu lubią robić psikusy i zadziwiające, że nigdy nie ma pod ręką do nich części. Moi znajomi musieli czekać kilka tygodni na fachowców...
OdpowiedzUsuń