Wyszykowałyśmy się.
Uznałam, że skoro jest niedziela, skoro piękne słońce, termometr wskazuje około 15 stopni, to w jasne kolory Wiktorkę ubiorę.
Głupi pomysł.
A i jeszcze hulajnogę wzięłyśmy.
Kolejny głupi pomysł.
Wiki po przejechaniu 10 m może miała w nosie hulajnogę, bo wszystko inne było bardziej interesujące.
O! Na przykład biedronka na chodniku
Obserwowanie czegokolwiek też było ciekawsze.
Spacer po murku.
Na pół sekundy trzeba było usiąść i odpocząć, a miejsce ciekawe się znalazło
I dalej w drogę
W końcu Młoda znalazła kija. Kilka razy trzepnęła nim o chodnik po czym uznała, że sprzątanie parku z zalegających wszędzie kijków jest ciekawszym zajęciem
W końcu dotarłyśmy na mały plac zabaw na Promenadzie i tam mało zawału nie dostałam
Wiktoria podbiegła błyskawicznie do ślizgawki i zaczęła się wspinac po drabince. Zaskoczyła mnie. Zresztą nie tylko mnie, bo akurat z jednej ze stojących obok ławek wstała starsza para i kobieta też podbiegła do małej z drugiej strony.
A Wika?
No cóż, roześmiała nam się w nos. I sobie zjechała.
Wspinała się kilkukrotnie.
Ja zarządziłam odwrót, tylko nie było komu wykonać, bo Wiktoria miała inny pomysł na popołudnie.
Powrót zatem odbył się przy histerycznym wyciu i ogólnym niezadowoleniu Jaśnie Panienki.
A w domu?
Nie zdążyłam jej przebrać ani umyć.
Odleciała.
Doszłam do wniosku, że nie jestem jeszcze przygotowana na taką samodzielność mojej dwulatki. Na jej chadzanie własnym ścieżkami i przede wszystkim na to, że kompletnie w głębokim poważaniu ma to co jej mówię jeśli jest sprzeczne z tym co ona chce.
Niestety powrót grzecznego dziecięcia patrzącego na świat z perspektywy wózka jest nierealny. Pozostaje zatem mi się dostosować, a małą utemperować w granicach mozliwości.
Ciężkie zadanie przede mną, bo charakterna jest niezwykle.
mi serce w poprzek staje jak widze gdy moj Maly wspina sie na te wszystkie drabinki,ledwo sie trzymajac by dotrzec do zjezdzalni...nie moge na to patrzec...
OdpowiedzUsuńta jego samodzielnosc mnie czasem przeraza :)
buziole dla Was :*
No właśnie, cieszymy się jak dzieci rosną, stają się samodzielne, ale z drugiej strony chciałybyśmy żeby jeszcze długo były od nas uzaleznione, przytulane, chronione...ale sie nie da
UsuńMłodość i energia gdzieś musi znaleźć ujście :)) Ostatnie zdjęcie podsumowało całość, że jednak się udało :)
OdpowiedzUsuńHaha, to prawda :)
UsuńPrzerabiałam to...Takie zachowanie potrafi dać w kość i zorać psychę;)
OdpowiedzUsuńŻaneta.
O tak. Za pierwszym razem aż słabo mi się zrobiło.
UsuńŚwietnie sobie radzi na tej zjeżdżalni:) Jak zawodowiec:)
OdpowiedzUsuńTo prawda:) Dumna jestem z niej, ale muszę przestawic psychikę, że to juz nie jest maleństwo zależne ode mnie :)
UsuńHahaha uśmiałam się - musisz się przyzwyczajać:)
OdpowiedzUsuńMój młody dziś też był na placu zabaw i nawet na 5 minut nie chciał się zatrzymać!
to ten czas kiedy będziesz za nią jak cień chodziła - od huśtawki do zjeżdżalni, od zjeżdżalni do karuzeli, od karuzeli do koników :) i od nowa :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło!