czwartek, 9 czerwca 2011

Po jaką cholerę te składki???

W kolumba się nie zabawię i Ameryki na nowo nie odkryję i wiem, że nie ja jedna zadaję sobie to pytanie. Po jaka cholerę płacić składki na ZUS? Przecież i tak, żeby coś było w odpowiednim czasie to trzeba prywatnie, bo na NFZ...to szkoda gadać.
Ale do rzeczy. Nastał dziś dzień 9, miesiąca czerwca, roku panieńskiego 2011. Właśnie dziś byliśmy umówieni z malutką do poradni neonatologicznej. Poszliśmy więc hordą całą czyli w rodzinnym komplecie. Przed wyjściem do lekarza nerwowo się zrobiło, bo trzeba było stawić się, wedle papirologi, na 8:45, a ja o 7:50 jeszcze pod prysznicem urzędowałam. Skutkiem tego, albo i nie tego, M. narzucił takie tempo, że Mateusz prawie biegł. Dotarliśmy przed czasem.
Durnoty my, żyjąc na tym padole lat prawie czterdzieści, naiwnie sądziliśmy, że skoro na godzinę umówieni do lekarza to prawie z rozbiegu do niego wejdziemy. Akurat!
Widząc panie z dzieciaczkami grzecznie zapytałam kto ostatni i nie pozostało nam nic innego jak uzbroić się w cierpliwość. Staliśmy tak około 20 minut i..nic. ani jedna sztuka nie weszła do gabinetu. Co jest? Wyszła pielęgniarka, więc zapytałam. I zostałam oświecona, że pani doktor to dopiero od 9:00 przyjmuje. Musiałam mieć ogłupiała minę, bo pielęgniarka spytała o co chodzi. Ano o USG mózgowia mojej córeczki chodziło. Zostaliśmy wysłani na USG piętro wyżej (oczywiście odstaliśmy swoje) i po powrocie, na szczęście już bez kolejki, zameldowaliśmy sie u pani doktor. Okazało się, że mała za bardzo wygina się w łuk do tyłu (spowodowane jest to jakimś skurczem czy przykurczem czy cholera wie czym) i dostaliśmy skierowanie na ćwiczenia.
Kontrolnie otrzymaliśmy również skierowania do neurologa dziecięcego i kardiologa.
Po drodze weszliśmy zarejestrować małą do neurologa. Termin 14 września!
W domu zadzwoniłam w sprawie ćwiczeń. Termin 10 sierpnia!
Do kardiologa w ogóle się nie dodzwoniłam w dniu dzisiejszym, będę próbowała jutro.
I jak tu człowieka ma nie trafić szlag? I co ja mam do cholery teraz zrobić. Zamówić panią od rehabilitacji prywatnie? Koszt to 40-50 zł za pół godziny. W tym miesiącu zapłacimy prawie 800,00 zł za szczepionki dla małej i drapiemy się po głowie jak sobie poradzić finansowo w związku z takim wydatkiem. A tu jeszcze to. Mózg mi dymi i póki co nic mądrego nie wymyśliłam. Mam jedynie nerwa na ten nasz chory system zdrowotny. Naprawdę trzeba mieć zdrowie, żeby chorować.

1 komentarz:

  1. MNIE TEZ TRAFIA jak mam wizyte u lekarza...niby masz termin na dana godzine a i tak czekasz,czekasz i czekasz...

    OdpowiedzUsuń

Zawsze chętnie przeczytamy co mają do napisania inne mamy :) Zapraszamy do komentowania