Dziś się dowiedzieliśmy, że dzieci nie dostały się do żłobka! Żadne! A podobno Wiktoria miała tak ogromne szanse. No szlag mnie trafił. Od momentu kiedy zadzwonił M. z tą informacją to chodzę cała nerwowa i zastanawiam się nad planem awaryjnym. Oczywiście nie zamierzam jeszcze odpuścić. Oboje są na liście rezerwowej. Jak zadzwoniłam do żłobka i zapytałam o powód to okazało się, że komisja odrzuciła, bo M. został zameldowany tymczasowo, dwa dni przed złożeniem wniosku. Nieważne, że na zaświadczeniu z pracy widnieje, że w tej firmie, w tym mieście pracuje już kilka lat. Przeszkodziło zbyt krótkie zameldowanie! Ale przecież warunek spełniony był i zamierzam walczyć. Najpierw 10 lipca (wtedy wraca kierowniczka żłobka z urlopu) pójdę do niej na rozmowę, a jak to nic nie da to uderzę wyżej. Coś zrobić muszę! Na razie nie myślę jeszcze racjonalnie, więc planu B nie wymyśliłam.
Polityka prorodzinna państwa? Wolne żarty.
Wczoraj byliśmy u kardiologa dziecięcego i okazało się, że Wikuni nie zamknęła się przy urodzeniu jakaś dziurka w serduszku, a dokładnie w rozpoznaniu jest napisane "drożny otwór owalny z niewielkim przepływem L-P. Do obserwacji i na kontrolę za dwa miesiące" Tym samym 5 września znowu zobaczymy się z kardiologiem. Mam nadzieję,żze się ten otwór zrośnie.
korzystając z okazji, że byliśmy w Koszalinie to udało się też odwiedzić CH Forum i kupiłam sobie coś na te moje ciało o rubensowskich kształtach. Takie coś do biegania z dzieciakami na spacery. Do kawiarni się ten komplet nie nadaje. Ba, według M. to się nie nadaje na wykopki nawet. No jak to usłyszałam to normalnie strzeliłam focha. Może nimfa nie jestem, ale wygodny strój do jasnej piwonii tez mi się należy. Zresztą ja w tym będę chodziła, nie on. Mamy zupełnie inne gusty. Widać to przy ubieraniu Mateusza zwłaszcza. M. chce go ubrać tak, a ja inaczej. Dobrze, ze nie wtrąca mi się do stylizacji Wiktorii. No chyba, że ja gustu nie mam. W takich sytuacjach popadam w wątpliwość, bo M. jest przekonany, że on wie najlepiej. Ludziom pewnym siebie jest jednak łatwiej. U mnie łatwo ta pewność podważyć.Chociaż też nie do końca. Tak naprawdę nie liczę się ze zdaniem innych. Zależy mi na akceptacji ze strony M., a on jak mu się coś nie podoba to nie udaje, że jest inaczej, nawet jak psuje mi tym humor.
Poza tym udało nam się przedwczoraj, zaszczepić wreszcie małą. Ludzi w poczekalni do lekarza od groma. Zastanawiałam się nawet skąd ich tyle, póki do mnie nie dotarło, że sezon przecież się zaczął, więc tłok nie tylko w sklepach. Moja córcia po szczepieniu miała wczoraj stan podgorączkowy i lekko marudziła, ale ogólnie zniosła kłucie nieźle. Bardziej rozpłakała się po płynnym zastrzyku na rotawirusy, który musiała "wypić".
Za 6 tygodni następna dawka.
Faktycznie sytuacja w Polsce ze żłóbkami czy przedszkolami jest fatalna...nie zazdroszczę Asiu:(Ale na pewno coś wymyślisz:*
OdpowiedzUsuńWspółczuję :( też uważam, że polityka pro rodzinna to jakiś żart w Polsce!
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za to "wyjscie awaryjne":)
OdpowiedzUsuńa jakby co to ja zawsze moge popilnowac Twoich pociech:)
Ta polska biurokracja i "umilanie" człowiekowi życia...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wszystko ułoży się po Twojej myśli :)
Pozdrawiam!
trzymam kciuki aby wszystko się udało
OdpowiedzUsuń