środa, 13 lipca 2011

Kamień z serca

Dziś krótko, bo wypompowana jestem. Byliśmy z malutką u neurologa dziecięcego. Prywatnie. Dla własnego zdrowia psychicznego. Lekarka małą zbadała, poprzekręcała, popodnosiła, a nawet mała "oberwała" młoteczkiem i zastanawiała się po co przyszliśmy. To jej powiedziałam o "proroctwach" pewnej osoby. Parsknęła śmiechem i powiedziała, że absolutnie żadnego porażenia dziecko nie ma. Wszystko jest w porządku. Jak usłyszała jak z małą ćwiczę to powiedziała, żeby spokojnie kontynuować i uczyć małą prawidłowego napięcia mięśni. I nic więcej nie trzeba...Uff...kamień serca. Jednak tak się stresowałam tą wizytą, a byliśmy po południu, że jak emocje opadły, to ja nie do życia jestem. Ale do jutra stanę na nogi.

3 komentarze:

  1. bardzo sie ciesze Aniu..
    u mnie niestety dzisiejsza wizyta u lekarza nie dala dobrych wiesci ale co mam zrobic...

    OdpowiedzUsuń
  2. A widzisz jak fajnie się rozwiązało :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Okrutne proroctwa, życzymy miłego dnia i zdrówka :) Pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń

Zawsze chętnie przeczytamy co mają do napisania inne mamy :) Zapraszamy do komentowania