wtorek, 5 lipca 2011

Chyba mnie wykończą...

Jak mówi stare porzekadło:Dobrymi chęciami piekło wybrukowane. Czy jakoś tak to brzmi. Wspominałam, ze Wiktoria urodziła się w zamartwicy okołoporodowej. Informację tą przekazał mój M. m.in. swojej szefowej. Naprawdę wspaniała kobieta, dusza człowiek, ale...uprawia czarnowidztwo. Spotkałam się z nią wczoraj, tak na dłużej i się nasłuchałam. Szefowa twierdzi, że skoro urodzona Wika w zamartwicy tzn., że ma porażenie mózgowe. Na samo to hasło nogi mi się ugięły. Przecież do cholery, lekarze mówili, ze wszystko w porządku. Na co zostałam zbita z pantałyku pytaniem czemu neonatolog kazał z małą ćwiczyć. Coś jest jednak nie tak. Przykurcze są spowodowane właśnie tym porażeniem. Nagadała mi, nagadała, że prawie miałam łzy w oczach.
Zna ona młodego mgr od rehabilitacji, który podobno właśnie maluszkami się zajmuje. Tzn. magisterkę albo właśnie obronił albo w najbliższym czasie bronić będzie. Niedokładnie zrozumiałam.
Byliśmy dziś u niego. Poobserwował małą. kilka odruchów albo ich brak mu się nie spodobał i stwierdził, że najlepiej by się udać do lekarza od rehabilitacji ruchowej dziecięcej. I najlepiej jeszcze, żeby zlecił ćwiczenia metodą Vojty. A cóż to za diabeł? Nie wiedziałam, że są lekarze od rehabilitacji, nie wspominając już o tej metodzie.
Postanowiliśmy z M. po powrocie do domu przeszukać internet w celach informacyjnych. Całą drogę powrotną patrzyłam na moją niunię, która uśmiechała się do mnie słodko póki nie zasnęła. Jestem przerażona myślą, że mogłaby być chora.
Po drodze przypomniało mi się, że mam w Poznaniu koleżankę, która rehabilituje maluchy od kilku lat. Temat mnie do tej pory nie interesował, bo nie miał potrzeby interesować. Cudem, mimo, że nie kontaktowałyśmy się od kilku lat, miałam jej telefon i na szczęście okazał się aktualny.
Madzia wysłuchała mojego sprawozdania, po czym oświadczyła, ze ten chłopak to idiota. Mała ma skończone dopiero dwa miesiące i wiele ruchów czy odruchów ma prawo u nie występować. Niepokoić się należy po trzecim miesiącu. Lekarz od rehabilitacji to zbędny wydatek lepiej zainwestować w neurologa dziecięcego i rehabilitanta. Według niej, metoda Vojty zdaje egzamin dopiero przy naprawdę ciężkich przypadkach, a u takiego malucha jak moja Wiktoria to nie ma potrzeby. No i przede wszystkim uspokajała mnie, ze to lekarz ma stwierdzić czy rzeczywiście jest z dzieckiem coś nie tak, a nie jakiś pseudorehabilitant.
Przekazałam informacje M., ale widziałam, ze jest on tak samo ogłupiały jak ja. Trzeba przyznać, ze jego szefowa naprawdę ma siłę przekonywania. I nawet jak trzech lekarzy powie, ze jest dobrze, to ona i tak będzie umiała wzbudzić wątpliwość.
Przy tych "rewelacjach" z ostatnich dwóch dni, to problem żłobka zszedł w tym momencie na plan dalszy. A ja modlę się, żeby z niunią było wszystko dobrze.
Na koniec kilak fotek małej




6 komentarzy:

  1. a ja wierzę że będzie ok, u mnie po porodzie neonatolog podejrzewała wadę wrodzoną - spodziectwo. Po konsultacji w klinice oddalonej od nas o 100km do której pojechaliśmy z 10-dniowym maluchem okazało się że żadnej wady nie ma, a nawet nic na nią nie wskazywało. Dziś byłam na usg bioderek - ortopeda stwierdził że wszystko ok ale chce małego zobaczyć za miesiąc - tak sie nagania klientów w prywatnych gabinetach. Jak mały miał tydzień to z wizytą była położna - zaczęła panikować że taka straszna żółtaczka a ja jeszcze u pediatry nie byłam - pojechałam, a pediatra uznał że nie ma się czym martwić, bo już przechodzi. Jaki z tego morał? NIe możemy się dać zwariować i trzeba dzielić na czworo to co nam ludzie o naszych dzieciach opowiadają. Trzymam kciuki żeby było ok

    OdpowiedzUsuń
  2. ps. Malutka śliczna - cudne włoski

    OdpowiedzUsuń
  3. Mój miał podejrzenie "syndromu zachodzącego słońca" co po wizycie u neurologa okazało się bzdurą. Idź do normalnego neurologa, a nie kolegi-kogoś tam- kto dopiero się wyedukował. Acha i nie słuchaj strachów innych - mnie tak co wizytę straszy teściowa: ze ma krzywice, ze mu odstaje coś tam, ze ma krzywe nogi... jak bym tak tego słuchała to bym zwariowała.

    OdpowiedzUsuń
  4. Asiu, mam taką koleżankę, która robi z igły widły i zamęt sieje... a raczej siała w naszych głowach. Już jak byłam w ciąży to wmawiała mi choroby, a jak jeszcze w ciąży nie byłam, to wmawiała mi ciążę co miesiąc, aż kiedyś jej się udało... zmierzam do tego, że lepiej traktować takie osoby z przymróżeniem oka :)

    OdpowiedzUsuń
  5. siostra mojej koleżanki w zeszłym roku urodziła córeczkę dokładnie z taką samą historią jak Ty. Na dzień dzisiejszy mała jest super zdrowa, grzeczna i kochana, także nie martw się na zapas...

    OdpowiedzUsuń
  6. Ambiguity, Hafija, Marto bardzo Wam dziękuję za wsparcie i słowa otuchy:)

    OdpowiedzUsuń

Zawsze chętnie przeczytamy co mają do napisania inne mamy :) Zapraszamy do komentowania