wtorek, 25 czerwca 2013

Bunt!

Wiki przechodzi klasyczny, wręcz książkowy bunt dwulatka. Wszystko jest na "nie".
Od ponad tygodnia nie chce chodzić do złobka i nie, że płacze. Zapiera się i "nie cie" woła ile sił w płucach.
Dziś żłobkowa ciocia poskarżyła, że Wiki dzieci w złobku biła. I to podobno mocno. Nie mogły jej opanować i ciotka w końcu pampersa Wiki zdjęła i każde uderzone dziecko dało jej klapsa w pupę.Czy to jest metoda? Prosiła o rozmowy i tłumaczenie, że bić nie wolno.

Po powrocie do domu mała urządziła cyrk przed drzwiami. Wręcz siłą wciągnełam ją do domu, bo wejśc nie chciała, posadziłam na podłodze i przestałam reagować na jej histerię.

Do wieczora był spokój. Czytałyśmy ksążeczki, przytulałysmy się. Rozmawiałam z  z Wiką i mimo, że ma dwa lata, to na temat zwierzątek w książce czy owoców na straganie to aktywna była, ale jak zaczęłam tłumaczyć, że bić nie wolno, to moje dziecię nagle słuch straciło i zainteresowanie rozmową też.
To ci wiedźma mała, no!

Wieczorem, przy kąpieli zaczał się wściek. W sumie nie wyłapałam momentu, które zaczeło.
Starciłam cierpliwość jak Wiki, która miała umyć zęby, ufafluniła swoją szczoteczkę z pastą mydłem, a jak jej szczoteczkę zabrałam to zaczeła wierzgać nogami wylewając masy wody na podlogę.
Kazałam jej wyjść z brodzika.
Oczywiście spotkałam się z odmową.
Wzięłam ją zatem na ręce, postawiłam i opatuliłam ręcznikiem. Niezadowolona Wika rozpoczęła serendaę. nie reagowałam.

Pieluchę zakładałam jej z dziesięć minut, bo nie chciała. Udało mi się, ale przy spodenkach od piżamy skapitulowałam.
Odwróciłam sie i zobaczyłam, że moje starsze dziecie mimo kilkunastu (z może nawet juz kilkudziesięciu) próśb o ubranie piżamy zlekceważyło mnie.

Dość!

Powiedziałam dzieciom dobranoc, światło zgasiłam i wyszłam z ich pokoju, zostawiając ich tak jak byli.

Panika!

Siadłam w dużym pokoju przy kominku, a oni z płaczem i przestraszeni biegali szukając mnie po całym mieszkaniu.
Za pierwszym razem nie zauważyli mnie, dopiero za drugim.
Płacząc zaczęli oboje się do mnie tulić. Wytłumaczyłam, że skoro chca po swojemu robić to ja będe wychodzić, a oni niech robią po swojemu. Uspokoili się momentalnie.
Trzy minuty później ubrani, grzecznie w łóżkach leżeli.

Czy to jest metoda?
Na pewno poskutkowało na tą chwilę, a ja, w stanie, do którego swoim zachowaniem mnie doprowadzili wolałam wyjść.



8 komentarzy:

  1. O szlag. Chyba bym trzasnęła tę wariatkę ze żłobka w twarz za każdy klaps, który dostało moje dziecko. Albo raz porządnie szpadlem! Nic dziwnego, że mała nie chce tam chodzić, skoro takie metody tam królują. Po prostu dorosła i zaczyna rozumieć. Ja bym zmieniła żłobek i to natychmiast! A przy okazji zgłosiła odpowiednim służbom oraz rodzicom także. Żeby pani wyleciała z placówki na zbity pysk z wilczym biletem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, nie mamy innej alternatywy, bo złobek jest u nas jeden.

      Usuń
    2. dodam jeszcze, że ta pani, to ulubiona ciocia Wiktorii. Przy niej nigdy nie mieliśmy problemów z zachowaniem Wiki.

      Usuń
    3. Wiesz, już pomijając upokorzenie małej, to jeszcze uczenie małych dzieci linczu. A potem zdziwko, że w podstawówce dzieci są agresywne i dobrze wychowane jednostki sobie nie radzą. No nic dziwnego, skoro w niektórych żłobkach są wprowadzane zasady walki o ogień. Serio poszłabym na rozmowę do dyrki, to się nie powinno powtórzyć.

      Usuń
    4. Na tą chwilę rozmawialismy z tą opiekunką. Przepraszała i obiecała, że więcej sie to nie powtórzy. Oby!

      Usuń
  2. Masz bardzo dużo cierpliwości.. :) Podziwiam Cię :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj też mam buntowniczkę w domu ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak ja "nie mogę się doczekać" tego momentu u Nadii...i Bogu dziękuję, że Adriankowi już przeszło...Masz cierpliwość:) Też zauważyłam, że nie dyskutowanie jest bardzo dobrym pomysłem;)

    OdpowiedzUsuń

Zawsze chętnie przeczytamy co mają do napisania inne mamy :) Zapraszamy do komentowania