Normalnie plażing, leżing i smażing.
Ale dla mnie to nie jest normalne, bo ja nie jestem typem plażowiczki. Przez upały siedzimy do popołudnia w domu i dzieci "fisiują". Z nudów, z gorąca. Kiedy ja, lepiąc się od potu siedzę i wachluję się czym bądź, to moje dzieci, nie wiedzieć skąd, mają tyle energii, że pewnie połowę dorosłych mieszkańców kamienicy by obdzielili, a i jeszcze sporo by im zostało. Zasoby niewyczerpane mają.
Mimo uchylonych okien temperatura w pomieszczeniach w okolicach 30 stopni (wczoraj wieczorem 28,5). Pijemy zatem wodę, chlapiemy się wodą i próbujemy przetrwać.
Ale to nie wszystko. Będąc mieszkańcami pewnego przeuroczego miasta nad morzem, musimy liczyć się coroczną dawką muzyki klubowej, która to bębni nam za oknami, bo przecież Sunrise mamy.
Rok rocznie zaciskamy z M. zęby i powtarzamy w myślach, że to tylko trzy noce.
Upał, gorączka, nie ma czym oddychać, okien nie zamkniemy, bo ugotujemy się żywcem, a za oknami wszędobylskie łubudubu.
Byle do 4:00, w sobotę, w niedzielę i w poniedziałek..
Po dzisiejszej nocy XI festiwal muzyki "wściekowej" mamy za sobą. Zasnęłam o 2:00.
A rano trzeba wstać. Moje dzieci odporne na odgłosy z zewnątrz, więc wstały przed 6:00. Zwlekłam się z łóżka, bo zwlec się musiałam, ale jadę na wyczerpujących się bateriach..
Pogoda troszkę łaskawsza, bo ranek powitał nas burzą i deszczem, a i cały dzień zachmurzone niebo jest. Temperatura na dworze 26 stopni i tyle samo w domu.
Prognoza na najbliższe 16 dni?
Nadal ciepło, gorąco, upalnie. Może troszkę postraszy pseudo deszczem,tak dla wytchnienia.
Po co komu Chorwacje i inne Tunezje. Zapraszamy nad Bałtyk.
Kilka migawek z tegorocznego Sunrise
zdjęcia ze strony fp RMF MAXXX