piątek, 29 lipca 2011

Wszystko przez rajstopy

Ależ wczoraj schandryczona byłam. A wszystko zaczęło się od rajstop. Na wczoraj byłyśmy z Wikunią umówione do neonatologa. Rano pierwszy rzut oka za okno i już widziałam, że pogoda paskudnie wilgotna i smętna. Mojemu M., który poprzedniego wieczoru wrócił z trasy, zakomunikowałam, że na 10:20 do lekarza trzeba. Coś mi odmruknął jeszcze przez sen i na bok się przewrócił. Wstał jakiś czas później, to korzystając z okazji, zaczęłam okupować łazienkę w celu wypindrzenia się na wyjście. Stojąc pod prysznicem doszłam do wniosku, że...nie mam się w co ubrać. Nie, żebym w ogóle nie posiadała garderoby. Co to to nie. Jednakże wyśmienita większość ciuchów przeze mnie posiadanych nie chce na mnie wleźć. Stan pociążowy utrzymuje moje ciało nadal w stanie puszystym. Waga wprawdzie, ku mojej radości spada w dół, ale zdecydowanie zbyt wolno, co z kolei w ogóle mnie nie cieszy. Ja bym chciała już, teraz, zaraz być mniejsza. I tak sobie rozmyślając smętnie pod prysznicem uznałam, że ubiorę po raz kolejny to co ubieram ostatnio zawsze w chłodniejsze dni. Do tego zamierzałam ubrać rajstopy... czarne...40 DEN...kryjące, jakby kto nie wiedział. Wcześniej jednak chciałam wyskoczyć do sklepu, więc się ubierałam, a zakładając rajstopy zahaczyłam paznokciem i...zrobiłam wielką, ogromniastą dziurę wielkości arbuza! No trafiło mnie, bo o tej porze roku zapasów rajstopowych nie posiadam, jedynie od czasu do czasu korzystałam właśnie z tej pary. No i w panice zaczęłam poszukiwać czegoś innego. Tyle, że wszystko za ciasne!!! W końcu wlazłam w szare spodnie i nawet udało mi się na wdechu je dopiąć, ale...nie odważyłabym się kroku w nich zrobić, bo pęknięcie szwu na zadku było bardzo prawdopodobne. W amoku poszukiwań zgubiłam czas... w końcu jak wpadłam na pomysł, że polecę po rajstopy, to M. rzucił okiem na zegarek...czasu już nie było! To w co ja mam się do cholery ubrać???? Na domiar złego mżawka zmieniła się w ulewę, co mnie dodatkowo dobiło. M. wpadł na pomysł, że pójdzie po samochód, a ja mam przygotować dzieci i siebie do wyjścia. (Dla niewtajemniczonych wyjaśniam, że my auta nie posiadamy na własność, ale w sytuacjach nagłych, losowych czy kryzysowych M. może pożyczyć auto służbowe. Ściana wody za oknem zdecydowanie była sytuacją kryzysową)
Maluchy ubrałam, a ja zamiast rajstop założyłam krótkie leginsy (miałam na sobie sweterkową tunikę, więc od biedy mogły być). Siedziałam w samochodzie i rozmyślałam co do licha zrobić, żeby schudnąć. Tyle ciuchów w szafie na mnie czeka...Ale jakiś chochlik we łbie siedzi i kusi, żeby wyrzucić zalegające stosy i na nowo garderobę sobie sprawić, bo przecież i tak w tamte ciuchy nie wchodzę. Tyle, że kasy brak na całkowitą przemianę garderoby.
A rajstopy kupiłam sobie dzisiaj. Na wszelki wypadek dwie pary.

2 komentarze:

  1. Też miewam problemy w co się ubrać ... ostatnio poszło oko w moich ulubionych "leginsach ciążowych" na pupie ... i do nich mogłam tylko tunikę ubrać oczywiście ulubiona tunika w praniu ... no i tak 2 tygodnie przed porodem kupiłam spodnie rybaczki ;)

    OdpowiedzUsuń

Zawsze chętnie przeczytamy co mają do napisania inne mamy :) Zapraszamy do komentowania