Zresztą i tak z M. mamy inne poglądy co do poruszana się małego po chodnikach. On go puszcza wolno, a ja wolę jak idzie ze mną za rękę. Uważam, że w jego wieku może mu się w każdej chwili coś "odbić" i znowu wybiegnie na ulicę. W parkach jak najbardziej maszeruje sam, ale na chodnikach ze mną.
Kolejny wybryk, oczywiście jak zwykle przez nieuwagę dorosłych, to wtargniecie do siostry do łóżeczka. M. okupował komputer, a ja w kuchni zajmowałam się żarłem dla rodzimki. w pewnej chwili nastała cisza...Zaintrygowało mnie tona tyle, że rzuciłam okiem z kuchni w celach zwiadowczych.. Mateuszka nie było w zasięgu wzroku. M. oczywiście nie wiedział gdzie mały "No był tu przed chwilą" stwierdził. No był, ale się zmył...Niewiele myśląc zajrzałam do sypialni gdzie mała bawiła się maskotkami na pałąku w swoim łóżeczku...no i oczywiście braciszek, zadowolony z siebie, koczował obok niej. Skubaniec mały...Zbeształam M., że bardziej powinien się skupić na synku. W odpowiedzi usłyszałam:"No przecież nic się nie stało. Nie przesadzaj." Hmm...Może rzeczywiście przesadzam? Moja wyobraźnia znowu mi podsunęła różne dziwne obrazy co mogło się stać.
Cholibka, może faktycznie powinnam dać małemu więcej swobody, a nie się trząść nad nim? Jestem widać przewrażliwioną i nadopiekuńczą mamą...
mamy taką sam grzechotkę, a ja tam CIę rozumiem że masz ochotę nad wszystkim czuwać
OdpowiedzUsuńnie Ty jedna Kochana,nie Ty jedna...
OdpowiedzUsuńdobrze, że nic się nie stało. pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń