Bezczelne choróbsko, czy też przeziębienie, w każdym bądź razie niemoc wielka do mnie dziś zawitała.. Niestety albo ja mam tak cholerne szczęście albo wręcz przeciwnie, pechowa jestem, bo jak na złość M. w trasę pojechał, a moja mama gości gości. Zmarła ciocia mojego taty, więc zjechało się towarzystwo z kraju i ze świata i lokują się po rodzinie. Generalnie odejście cioci rodzina z ulgą przyjęła, bo się nie męczy już kobiecina. Ale ja nie o tym...
Zostałam zatem z dwójką moich maluchów i kiepskim samopoczuciem sama. Rankiem powiedziałam sobie "Żeby tylko przetrwać do wieczora" Bo na nic innego nie miałam siły, tylko na to, żeby trwać na posterunku matczynym i nie paść na nos z osłabienia. Jak mantrę powtarzałam: Żeby tylko przestała boleć głowa. Żeby tylko przestała boleć głowa. Kiedy , do jasnej cholery przestanie mnie boleć ten łeb?!
Moje niedysponowanie doskonale wykorzystał Mateusz, bo nawet nie miałam siły, żeby mu zwracać uwagę, a nie mówiąc już o podnoszeniu głosu. Oj wykorzystał to mój synek, wykorzystał. Bawił się wyśmienicie, a sprzątania mam chyba przez to na dwa dni. Ale na dzień dzisiejszy, i jutrzejszy pewnie też, mam to w głębokim poważaniu.
Mały wieczorem jednak przegiął, wylewając pół kubka herbaty do talerza z kanapkami. Oczywiście herbata w tej ilości tam się nie zmieściła, więc stół i podłoga również herbatę zaliczyły. I tu klapsa ode mnie oberwał, bo z premedytacją to zrobił. Byłam tak wściekła, że szybko go umyłam i kazałam samemu iść spać. Mati przyzwyczajony, że ja albo M. kładziemy się koło niego i czytamy mu książeczki... A tu klops. Mama odmówiła wieczornego ceremoniału, bo dym mi szedł z uszu ze złości. Wpadł zatem w histerię, wymiotując przy okazji. Na szczęście znając jego histeryczne możliwości, zawczasu do toalety go zaprowadziłam...No co zrobiłam dalej? Oczywiście położyłam się koło dziecka licząc po cichu do stu, bo do dziecięciu nic nie dawało i oczekiwany spokój nie nadchodził. O dziwo Mati, który chyba czuł, że przeskrobał za dużo leżał cichutko koło mnie...I nagle usłyszałam jego dziecięcy głosik "Badzio tocham mamę" Wymiękłam całkowicie. Momentalnie nerwy odeszły, a zalała mnie fala miłości i czułości do dziecka. Przyplątał się za to atak kaszlu. Mati spytał
- "Ciemu taśleś mamo?
- Bo jestem chora
- To choć, ja pitulę
Objął mnie tymi swoim rączętami i po pięciu minutach zasnął.
Szybkiego powrotu do zdrowia i sił, by móc opiekować się dziećmi. Pozdrawiam:-)))
OdpowiedzUsuńale słodki maluch, daje w kość ale potrafi być cudowny
OdpowiedzUsuńPs szybkiego powrotu do zdrowia
OdpowiedzUsuńduzo zdrowka Slonko:)
OdpowiedzUsuń