wtorek, 9 sierpnia 2011

Zielone oko zazdrości

Wczoraj, jak pomiędzy napadami deszczu spacerowałam z synkiem spotkałam dwie znajome. Z każdą z nich kiedyś nawet się przyjaźniłam. I tak z jedną stosunki pozostały poprawne, zaś z drugą...no cóż traktujemy się jak powietrze. Przyczyn tego zjawiska, które od lat kilku występuje, pojąć nie potrafię, ale fakt jest faktem. Przykrym, ale jest. Ale ja nie o tym...
Tak jak wspomniałam spotkałam je obie i na ich widok szczęki mnie z hukiem o chodnik wyrżnęły.
Zwłaszcza ta, z którą nie rozmawiam, widok zjawiskowy stanowiła. Wyglądała pięknie, figurka bajeczna, strój obłędny, manikjur i pedikjur idealny...no miałam ochotę obie moje stopy za siebie schować na ten widok.
Druga koleżanka, z którą na szczęście stanęłam i poplotkowałam, również wielkie wrażenie wywarła figurą i dopieszczonym dłońmi i stópiczkami.
Poczułam się jak zaniedbany babsztyl! Zazdrość zakradła się do mego serducha, jak pomyślałam jak ja przy nich wyglądam. Nie dość, ze figura po dwóch ciążach wymaga ode mnie wykonania ogromu pracy, którego to wykonać mi się nie chce, to jeszcze stan moich dłoni i stóp o pomstę do nieba woła.
Także kosmetyczka, a jeszcze lepiej manicurzystka i pedicurzystka to aż proszą się o odwiedziny.
Jeśli chodzi o moje paznokcie u rąk to najczęściej sudocrem spod nich wydłubuję, a także obcinam na krótko aby Wikuni nie zadrapać. Nie bawię się nawet pilnikiem, żeby kształt nadać, bo są tak krótkie, ze nie ma to znaczenia. Bynajmniej dla mnie.
Jednakże ze stopami to mogłabym porządek zrobić, bo wyglądają koszmarnie, a przecież cały czas w odkrytym obuwiu chodzę. Ba, nawet wyszukałam gdzie można zrobić niejaki pedicure hybrydowy w cenie promocyjnej "jedyne" 99 zł. Już bym się i nawet na te 99 zł szarpnęła, ale...no właśnie, brak chętnych do zaopiekowania się dwójką moich dzieci. a ja bym z rozkoszą na taki fotel się uwaliła i pozwoliła zrobić sobie stopy na bóstwo, z jakąś gazetką w łapce i nie słysząc pisków moich maluchów, a jakąś leniwie sączącą się muzyczkę z głośników...Póki co doopa, ten relaks odwleczony na czas nieokreślony.
Ciekawe, że jak muszę jutro iść do dentysty, to nie ma M. problemu z dziećmi zostać, bo wie, że usadowienie się na fotelu stomatologicznym nijak się ma do relaksu na fotelu kosmetycznym...Niestety

4 komentarze:

  1. ja nawet u fryzjerki z Maluszkiem byłam, co prawda był ze mną małż, ale podczas robienia włosów dwa razy szkraba karmiłam....

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja ostatnio nauczyłam się relaksować właśnie na fotelu stomatologicznym, bo do kosmetyczki nie chodzę, a do fryzjera zawsze z dziećmi (wracam z nową fryzurą i nerwicą).
    Pozdrawiam !!! Kasia-Kordelia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nic się nie martw. Jeszcze trochę, dzieci podrosną a z tym się wiąże troszkę więcej czasu dla siebie. Mnie do większego zadbania o siebie zmobilizowało pójście do pracy. Oczywiście i tak nie starcza czasu i pieniędzy na to co jeszcze bym chciała ze sobą zrobić i czasem też mam swoje Niebiesko-Szare Oko Zazdrości. :D

    OdpowiedzUsuń
  4. dzięki serdeczne za życzenia urodzinowe :)

    OdpowiedzUsuń

Zawsze chętnie przeczytamy co mają do napisania inne mamy :) Zapraszamy do komentowania