Nawiązując do poprzedniego posta...
Dziś w przedszkolu udało mi zamienić kilka słów z wychowawczynią, bo Mati akurat sprzątał klocki po swojej zabawie.
Po raz kolejny zatem wyraziłam niepokój zachowaniem Mateusza.
Chwilkę rozważałyśmy kiedy i w jakich sytuacjach dziecko zachowuje się tak histerycznie.
Zaznaczyłam, że najgorzej jest przy wejściu do sali.
Wychowawczyni powiedziała, że od dwóch tygodni pani J. (ta, która Mati nagle przestał darzyć sympatią) konsekwentnie egzekwuje od dzieci przywitanie się słowami "Dzień dobry"
Dopóki dziecko się tak nie przywita nie jest zapraszane do zabawy.
I jest całkiem prawdopodobne, że to właśnie jest przyczyną takiego zachowania młodego.
Jak chce się bawić z dziećmi musi ulec, a on wręcz uwielbia stawiać na swoim.
Wszystko zatem wskazuje, ze jest to próba sił.
Mały ewidentnie nie lubi przegrywać.
Wiem coś o tym.
Mam ze swoim to samo! Też miał zgrzyty ze swoją Panią właśnie z powodu prób stosowania na Nim tego typu metod. Niestety, z takim "typem" nie tędy droga.
OdpowiedzUsuńNa szczęście wychowawczyni Nikodema to mądra babka z długoletnim doświadczeniem i po dosyć burzliwej rozmowie ze mną w zeszłym roku zrozumiała, że trzeba zmienić podejście, bo będzie jeszcze gorzej.
Zastosowała indywidualną rozmowę, częste pochwały za dobrze wykonane zadanie i od tej pory jest dużo lepiej:)
Na razie obserwujemy, jak tak dalej pójdzie będziemy w również interweniować.
Usuńpopieram Lenke Niki, próba sił swoją drogą ale musicie znaleźć "złoty środek". ja z moim trenuje moje wychodzenie z przedszkola by został i nie płakał za mną :) zaczyna na nowo działać :)
OdpowiedzUsuńCiekawie:)
OdpowiedzUsuń