piątek, 30 grudnia 2011

A może tak fitness?

Od jakiegoś czasu, mój M. powiedzmy, że subtelnie i delikatnie, daje mi do zrozumienia, że...Tfu, kłamię, mówi mi wręcz wprost, że może tak na jakiś aerobik bym poszła, żeby tu i ówdzie wysmuklić i nadmiar kilogramów zrzucić. Ja bardzo chętnie. Ba, od razu bym biegła, ale na siłownię, bo ją lubię i nie muszę na konkretną godzinę tylko, jak się wyrobię. Już nawet kombinować zaczęłam jaki by tu sobie skompletować strój do ćwiczeń. Oczywiście żadne "Najki" czy "Riboki" w grę nie wchodzą z powodów finansowych, ale jakiś chiński krzak to bym sobie wzięła za jakieś 30 zeta. Strzelam z ceną, bo jeszcze się nie orientowałam. Tak czy siak myślę, że za 50-60 zł to sobie jakiś tam podkoszulek i spodnie skompletuję. Skarpetki i buty posiadam w stanie nawet dobrym, więc w nie inwestować nie muszę, bo to by opóźniło cały proceder. Buty to ja lubię mieć konkretne. I takowe są.
Oczywiście wizje i plany uczęszczania na owe zajęcia już snułam, tym bardziej, że M. z racji "martwego" sezonu częściej jest na miejscu, więc dziećmi by się zajął. Gdybym tak na przykład owo chińskie ubranko wzięła do pracy i zaraz po niej myk, myk na siłownię...Hmmm...ten plan mi się bardzo spodobał, ale...No właśnie, jest ale...Z tego wszystkiego zapomniałam, że piersią karmię, więc pójście po pracy na siłownię jest mało realne, a właściwie nierealne, chyba, że publicznie chciałabym się zalać własnym, osobistym mlekiem. Takowej chęci, ani potrzeby nie posiadam, więc plan muszę zweryfikować, tyle, że mi jakoś wtedy godzin brakuje do rozplanowania. W domu z pracy około 17:00 bym była, ssaka do piersi przystawiła, więc na ćwiczeniach to 17:40 najwcześniej mogłabym się pojawić. Wiki jest kąpana około 19:00, więc już musiałabym być w domu. Czasu zatem miałabym zbyt mało. Z tego co pamiętam z lat młodości, moja bytność na siłowni kształtowała się od 1,5 do 2 godzin..,Oj to były czasy...Teraz jestem jednak czasowo ograniczona, poza weekendem, ale żeby schudnąć to sobota, niedziela to za mało...Hmm...a może tak by się zmobilizować jednak w domu? Głupoty gadam, a raczej piszę. Dobrze wiem, że nic z tego, bo na siłowni nie ma komputera, a w domu i owszem. Zatem  zamiast na rowerek, który stoi dwa metry ode mnie, to klapię z dupskiem ...wiadomo gdzie. Przed komputerem. A od tego dupsko mi się zmniejszyć nie chce.

4 komentarze:

  1. dzieci to najlepszy fitnes :))

    OdpowiedzUsuń
  2. :) tez bym chciała ale nie mogę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wstęp mi się bardzo podobał, zakończenie mniej ;) Może jednak coś jeszcze wymyślisz w tej kwestii :)
    Ale co byś nie wymyśliła nich to Ci się spełni i wszystkie marzenia w Nowym Roku :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. KOchaj życie a dupskiem się po prostu ciesz:)

    OdpowiedzUsuń

Zawsze chętnie przeczytamy co mają do napisania inne mamy :) Zapraszamy do komentowania