Dopadł mnie mega dół. Mam wrażenie, że wszystko co robię to spieprzę. Nie jestem ani dobra mamą, ani partnerką, o tzw. pani domu to nawet nie wspomnę.
Najbardziej mnie boli jednak fakt, że nie radzę sobie z synkiem. Z jego histeriami, agresją, złością...Dziś, krótko po przyjeździe ojca z trasy Mati wpadł w taką histerię, że nie mogłam go opanować. Trwało to jakieś 30-40 minut. Zaczęło się od kąpieli, bo młody kąpać się nie chciał...Chciał, nie chciał, potem to co wcześniej nie chciał, chciał...Najpierw cierpliwie go przekonywałam, potem głos miałam ostrzejszy, żeby się przez jego ryk przebić...Na siłę wyciągnęłam go, już umytego (również na siłę) z brodzika, bo stał, trząsł się z zimna, a wyjść nie chciał...Zaniosłam owiniętego ręcznikiem do jego pokoju, którego od jakiegoś czasu nie toleruje, a wieczorami wręcz się boi w nim przebywać, zwłaszcza po ciemku. Zostawiłam go tam przy zapalonym świetle i otwartych drzwiach aby się uspokoił...a gdzie tam, było coraz gorzej...W końcu zareagował M. przeniósł go do innego pokoju i zaczął ubierać (oczywiście Mati dalej ryczał, bo chciał, żeby mama go ubierała), ale wtedy już był ignorowany. Nie wiem co się stało, bo mnie z nimi nie było, ale podejrzewam, że przy ubieraniu spodni od piżamy, rozhisteryzowany Mati kopnął ojca...Dostał w tyłek.i...momentalnie się uspokoił. Za to ja, skoczyłam na M., że mu nie pozwalam na bicie dzieci itd. itp. od słowa do słowa padło trochę przykrych słów...Jest mi teraz źle. Bo nie umiem dotrzeć do synka, nie umiem nad nim zapanować i nie mam nawet na to pomysłu. Źle mi, bo mimo, że wiem, że M. nie powinien małego uderzyć, to jednak nie powinnam na niego wrzeszczeć przy dziecku, bo mały to obserwuje. Jestem niemalże pewna, że własnie fakt, że pokłóciliśmy się przy małym, i że podważyłam jego zachowanie przy dziecku, spowodowało takie, a nie inne zachowanie M.
Obiecaliśmy sobie, że będziemy tworzyć wspólny front, żeby nie ogłupiać dzieci, a nieporozumienia wyjaśniać między sobą później. I to była taka własnie sytuacja. Powinnam zapanować nad sobą i dopiero później wyjaśnić z M. to co się stało... Powinnam, ale postąpiłam inaczej i mi źle z tym. Jejciu, jak to wszystko ogarnąć i nie zwariować?
ehhhh zbyt mało doświadczyłam by tu jakoś pomóc, ale w moim domu rodzinnym zawsze kiedy tata np nas za coś opierdzielał a mama stawała za nami to ojca krew zalewała i krzyczał na mamę że ma nie podważać jego autorytetu... człowiek jest tylko człowiekiem, błędy się zdarzają, ważne by ich więcej nie popełniać, a mamą jesteś dobrą :) bo stanęłaś za synkiem :*
OdpowiedzUsuńgłęboki oddech i nie przejmować się tak złymi sytuacjami, młody sprawdza na ile może sobie pozwolić, a Wy jesteście rodzicami i MUSICIE ustalać granice,chyba że marzycie o sytuacji gdy 10 latek Wami struje i rządzi w domu, teraz powiem coś bardzo niepopularnego: d.... nie szklanka i czasami bywają i takie sytuacje gdy klaps wyrządzi więcej pożytku niż szkody
OdpowiedzUsuńtrzymaj się
Niestety Joasiu jak sama zauważyłaś taka reakcja nie jest dobra. Wiem, że czasem trudno się opanować gdy nie podoba nam się postępowanie męża/partnera zwłaszcza w stosunku do dzieci. Ale podważanie autorytetu którejś ze stron może w przyszłości mieć katastrofalne skutki. Jestem matką od 18 lat, więc wiem co piszę. Dobrze, że to zauważasz, bo za chwilę syn będzie wykorzystywał Twoją "słabość do Niego" i wtedy już zupełnie nie zapanujesz nad sytuacją. A stawanie "za synkiem" nie zawsze świadczy o tym, że jest się dobrą mamą. Bo wychowanie to nie tylko walka o prawa dziecka. To też pokazywanie obowiązków.
OdpowiedzUsuńI choć napisałam to co napisałam, nie znaczy, że postrzegam Cię jako złą matkę. Wręcz przeciwnie. Tylko ja widzę inne argumenty za tą "dobrocią" :)
Sorry ale w kwestii jak poskromić juniora Ci nie doradzę. Jednak nie mogę pozwolić, byś tak źle o sobie pisała. Z tego co piszesz jesteś dobra we wszystkich tych dziedzinach. A w pisaniu to już w ogóle mistrzunio :) Wiec uszy do góry. Odstaw doła. Rozwiązania z czasem przyjdą Ci do głowy same.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ja też bym nie wytrzymała, gdyby mąż mój rękę podniósł na dziecię...O nieee! Nigdy! wiem, że cierpliwości brak, człowiek z siebie wychodzi, dość ma wszystkiego...ale hamować się trzeba. Nie martw się! Niech dziecko sobie płacze, Ty rób swoje! A z mężem poważnie porozmawiaj...już na osobności
OdpowiedzUsuńMoże dużo tu nie doradzę, ale zgadzam się z przedmówczynią- błędy popełnialiśmy, popełniamy i będziemy popełniać, a zaletą ich popełniania jest możliwość ich naprawy nie doprowadzenia do kolejnej takiej sytuacji. Poza tym, że jesteś najwspanialszą Mamą dla Matiego i Wiki, jesteś też najwspanialszą Żoną dla swojego Męża:)
OdpowiedzUsuńMoja córa ma dwa lata, i czasem klaps w pampersa (który nic nie boli) jest swoistym pokazaniem"kto tu tak naprawdę rządzi w momentach,gdy Ala uparcie ładuje sobie do buzi nieodpowiednie rzeczy lub działa na swoją niekorzyść.
OdpowiedzUsuńDlatego też nie demonizowałabym totalnie postępowania M. - być może ten jeden klaps nauczy Matiego szacunku do was?
A co do podważania autorytetu przez jednego z rodziców - ja z Adamem ciągle się tego uczymy, i wiem jak chwilami ciężko jest powstrzymać się odkomantarza na widok niewłaściwego postępowania naszej drugiej połówki.
Pozdrawiam serdecznie
Każdy ma chwile załamania, masz do tego prawo. Być może dodatkowo wizja Świąt Cię tak nastraja? Bo wiadomo, że przygotowania do Świąt też są stresujące. Mam nadzieję, że to szybko minie :) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWitaj, smama mam teraz w domu trzylatka, to co opisujesz stanowi domową codzienność, początkowo było trudno ale z czasem nauczyłam sie przeczekiwać, on mnie próbuje, płączem krzykiem histerią, karny jeżyk nie ma szans... więc czekam aż doczołga się do mnie pozwoli (ubrać,rozebrać) trwa to 10 czasem 15 min ale wie że ze mną nie wygra. U mnieproblem raczej polega na tym iż zatrówno mąż choć już pasuje ale babcia i dziadek robią swoje - są ludźmi którym nie da sie wytłumaczyć sytuacji, trudno im bedzie na głowę wchodził nam mam nadzieję ze nie - z czasem... Nie zaprowadzam go już do pokoju żeby się uspokajał tylko do łazienki, żadna kara dla gagatka jak ma obok zabawki a dwa jak ma lubić pokój skoro siedzi w nim za karę... ogólnie zęby w ścianę, liczenie do milona.... uspakajanie siebie, bo baaardzo się wstrzymuję by nie przylać, bo to nic nie daje... krzyczałam ale potem on krzyczy na mnie, też widzę że to lipa. Prosiłam, dawałam ostrzeżenia, teraz liczę stanowczym głosem do 3 i działa na kilka sekund ale zawsze to coś.... proste jak drut :) Pozdrawiam życzę wytrwałości
OdpowiedzUsuńsą klapsy i ....klapsy...taki maly w pampka nie zrobi maluszkowi krzywdy a sprawi ze uspokoi i zaświruje w nim myśl .....oho cos jest nie tak, przeholowałem........
OdpowiedzUsuń