Jedno słowo, a potrafi uczynić tak wiele dobrego. I nie mam tu na myśli relacji między dorosłymi, a w stosunku do dzieci.
Przepraszajmy!
I uczmy dzieci przepraszać. Nie tylko za złe zachowanie.
Ostatnio rodzinnie robiliśmy zakupy w Biedronce. Już przy kasie przypomniało mi się, że zapomniałam o mleku.
-Mamusiu,ja przyniosę - zakrzyknął Młody i pędem pobiegł w stronę lodówek. Ja za nim.
Co chwilę słyszałam: "Przepraszam, przepraszam"
Ludzie z uśmiechem przepuszczali pędzącego malucha, a jedna starsza pani, dobrze kombinując, że to matka za dzieckiem leci, spojrzałą na mnie i skomentowała:" Cóż to za dżentelmen rośnie". Uśmiechnęłam się z dumą. Przypomiała mi się wtedy sytuacja z przedszkola kiedy to szłam z małym po schodach na górę i nagle poczułam jak dzieciak jakiś siłą się przepycha. Nie dałam się tak łatwo przesunąć, to dzieciak spojrzał na mnie ze złością i powiedział "nie widzi pani, że chcę przejść" Widziałałam oczywiście, a nawet poczułam. Jego tatuś szedł za nami i nie zareagował.
Jak popełnimy błąd i dziecko wyłapie,zwracając nam uwagę, nie odwracajmy kota ogonem tylko przyznajmy dziecku rację i przeprośmy tłumacząc dlaczego postąpiliśmy tak,a nie inaczej. Dziecko czuje się wtedy szanowane i dowartościowane.
Często, zwłaszcza w przedszkolu, zauważam, że rodzice odnoszą się do tych 4-5-latków jak do jakiś niedorozwiniętych,niemyślących głąbów ,albo co gorsza, nie dorastających tatusiowi czy mamusi do pięt. I tylko mama czy tata ma rację, a dzieć ma słuchać i być posłusznym. Nie rozumiem tego.
4-latki są już bardzo ciekawskie i zadają mnóstwo pytań, czasem wprawiając nas w zakłopotanie, a czasem po prostu nie znamy odpowiedzi.
Kiedyś Mati zapytał mnie np. o szybowce. Jedyna odpowiedź jaka przyszła mi do głowy to: samoloty bez silnika. Młody zaczął dociekać. Przeprosiłam go (tak, przeprosiłam), że więcej na ich temat nic nie wiem, ale w domu na komputerze obejrzymy jakiś film o szybowcach. I obejrzeliśmy. Niejeden. Proste prawda?
Niedawno z kolei zadał mi pytanie odnośnie swoich, nazwijmy to "klejnotów". I znowu przeprosiłam, że nie wiem,bo nie jestem w ich posiadaniu i zaproponowałam "konsultację" z tatą. Co usłyszałam w odpowiedzi? " Przepraszam cię teraz mamusiu, ale chcę porozmawiać z tatą"
Oczywiście niech nikt naiwnie nie sądzi, że mój synek to "ą,ę przez bibułkę" i pełna elokwencja. Nie, nie. Swoje za uszami ma, ale chodzi mi o te rozmowy w poważniejszym tonie. Naprawdę wtedy bardzo ładnie umie się zachować. Jak chce oczywiście. I wiem, że nasza w tym zasługa.
Pięknie to napisałaś ! Zgadzam się w 100 % !
OdpowiedzUsuńO tak! Czym skorupka za młodu nasiąknie tym na starość trąci!!
OdpowiedzUsuńJa dzieciom też często mówię, że nie wiem i też zawsze staramy się uzyskać odpowiedź przy pomocy taty, babci, googla...itp :)
Kindersztuba to jedne z ważniejszych wartości jakie trzeba wpajać dziecom. Super :-)
OdpowiedzUsuńWiesz, dużo ludzi jest nieszczęśliwych, niedowartościowanych, myślą że skoro im się "nie udało" to może dzieciom się "uda" (cokolwiek to znaczy) i albo musztrują do przesady wymagając od kilkulatka zabawek poukładanych rządkiem na półkach, wręcz tresują na idealnego człowieka, albo drą się gdy tylko dzieciak wyrwie się spod kontroli. Jestem pewna, że wiele mam na Twoim miejscu zamiast cieszyć się, że malec umie przepraszać przy mijaniu w sklepie - zdenerwowałoby się i na niego nakrzyczało, że pobiegł sam zamiast trzymać się za rękę (pewnie tak do matury, bo sobie krzywdę zrobi dwa metry od mamusi). Ot i wsio ;)
OdpowiedzUsuńWyczulam swoje dzieci na "grzeczność" i słowo przepraszam dziękuję to podstawa w naszym domu;)
OdpowiedzUsuń