Mój błąd.
Spałam chyba z koparką i jakimś walcem. Na dodatek miał on włączony silnik, bo chrapał cała noc (powiększone migdały).
Wstałam zatem stłamszona, niewyspana, generalnie ledwo żywa.
Powtórek nie przewiduję.
Jak to zwykle bywa o poranku trzeba było skorzystać z toalety. Szarańcza dla towarzystwa również się przypałętała.
I tu błąd numer dwa. Zapomniałam wczoraj, po kąpieli bąbli, wypuścić wody. Zatem woda nadal miała się całkiem dobrze w brodziku i zabawki jej towarzyszące również. Wiki na widok gumowej kaczuchy od razu straciła zainteresowanie otoczeniem, ale kaczuchą niestety nie. W konsekwencji cała piżama mokra i trochę podłogi.
Zabrałam młodej zabawkę i wyprowadziłam z łazienki.
Błąd numer trzy.
Mała dostała mega wścieku, histerii i ogólnie niepohamowanej furii.
Przebranie jej graniczyło z cudem, ale się udało. W końcu straciłam do rozdarciucha cierpliwość i zaprowadziłam ją na fotel do ich pokoju. Posadziłam i powiedziałam "Jak się uspokoisz to po ciebie przyjdę".
Cisza nastąpiła po jakichś dziesięciu sekundach. Odczekałam jeszcze chwilkę i wzięłam ją na ręce.
Uspokoiła się. Uff...
O współczuję... To naprawdę ciężki poranek. Ale super, że się tak szybko uspokoiła :)
OdpowiedzUsuńFakt, sama byłam zaskoczona. Myślę, że metoda jej nie obca, bo zapewne i w żłobku podobna stosują, bo nawet na milimetr się nie ruszyła.
UsuńPanie w żłobku zgodnie twierdzą, z moja córcia "ma charakterek" i daje im czasami popalić.
Też się ostatnio skusiłam, bo córcia przeziębiona, więc bidula... i razem w moim łóżku zasnęłyśmy. Nie powiem, spało mi się nieźle. Ale obudziłam się z tyłkiem (a mam wielki) wiszącym nad podłogą, nogami córki wbitymi w mój brzuch i ogromnymi siniakami na nogach. Gdy przy śniadaniu tradycyjnie spytałam latorośl, co jej się śniło, odpowiedziała, że była rycerzem i walczyła ze smokiem. Chyba wiem, kto odgrywał rolę smoka :/
OdpowiedzUsuńhaha...dobre:)
Usuńczłowiek całe życie uczy się na błędach... ;)
OdpowiedzUsuńTo prawda. nie unikniemy ich. A szkoda.
UsuńZnam takie ciekawe poranki i współczuję:)))
OdpowiedzUsuńMyślę, że wszystkie mamy troszkę starszych dzieci je znają
UsuńTeż parę razy powiedziałam sobie "nigdy więcej"...ostatnio przy kolacji, kiedy to Adikowi tłumaczyłam, że musi zjeść kaszkę, bo inaczej będzie w nocy głodny. Mówił "nie", ale bez jęków jadł...do czasu kiedy wszystko zwrócił na mnie, na siebie, na sofę, podłogę i dywan...od tamtej pory powie dwa razy nie przy posiłku i kończymy jedzenie...nigdy więcej;)
OdpowiedzUsuńJeżeli o posiłki chodzi to ja nigdy nie zmuszam. Również jak usłyszę "nie" to nie. Jak któreś będzie głodne to zawoła :)
UsuńTak to jest, błędy popełniamy, żeby drugi raz ich nie popełnić
OdpowiedzUsuńniestety jeśli o dzieci chodzi, to zdarza się niestety podobne błędy (np. spanie razem) popełniać kilkakrotnie. Potem zarzekać się, że nigdy więcej, aż do następnego razu :)
Usuń