Chłopaki nasze wybrali się na basen, a ja, żeby nie siedzieć w domu zaplanowałam zimowy spacer, szaleństwo na śniegu i w ogóle aktywne przedpołudnie.
Młoda jednak miała inne plany i zanim dotarłyśmy na miejsce młoda pochrapywała w najlepsze.
A to mnie dziecię w balona zrobiło. Pozycję miała niestety niewygodną, bo wyrodna matka poduszki nie wzięła.Ale i tak pospała całkiem długo. Obudziła się w drodze powrotnej.
Wieczorowa porą zawołała "fufu", które nie wiedzieć czemu oznacza zarówno potrzebę fizjologiczną, jak i puszczenie delikatnie mówiąc "bąka".
Posadziłam ją na nocnik. Było włączone radio. W pewnej chwili muzyka poderwała ją do tańca. Nie zdążyła usiąść na nocnik z powrotem. No nic. Zdarza się.
Parę minut później M. przyszedł i zakomunikował "Ona znowu się zesikała!"
Poleciałam do kuchni i co zobaczyłam?
Moje dziecię rączkami złożonymi w łódkę próbowała zebrać swoje siki z podłogi do nocnika stojącego w drugim końcu kuchni. A na mój widok jeszcze przyspieszyła. Wyglądało na to, że świetnie się przy tym bawiła.Nie wnikam czemu miała przy tym mokre włosy (chwilę wcześniej ściągnęłam jej gumkę), bo i tak był już czas na kąpiel.
przeuroczy wpis :)
OdpowiedzUsuńAch te sprawy nocnikowe :)
OdpowiedzUsuńU nas też różnie bywa :)
dokładnie. dziś to była wybitna w tym temacie.
Usuńpocieszna istotka :)
OdpowiedzUsuńOj żebyś wiedziała :)
Usuńmoja ostatnio coś się obraziła na nocnik ;)
OdpowiedzUsuńMoja też ma fazy.
Usuń:)
OdpowiedzUsuńHihihi, pomysłowe dziecko:)))
OdpowiedzUsuń