Na dzisiejsze święto dla dziatwy prezenty zakupione były już ze dwa tygodnie temu. Wczoraj M. przyjechał z trasy, i dopiero on włożył je dzieciom pod poduszki. Mnie się nadal wydawało, że ja mam czas.
W nocy Mati spał niczego nie świadom, za to Wiktoria spała niekoniecznie. No, bo kto wiaderko z klockami o gabarytach dosyć fest wkłada pod poduszkę?
Dzieć zatem w nocy zamiast spać nerwa miał, a ja razem z nią. W końcu tradycje zaczęłam mieć w nosie i pudełko z klockami postawiłam obok łóżka.
Córcia w końcu spokojnie zasnęła, a ja razem z nią zamiast przeleźć z powrotem do swojego łóżka.
Rano obudziło mnie "Co to?"
Mateusz w ciemnościach wpatrywał się w pudło.
- A - mruknęłam nie do końca rozbudzona - Mikołaj był.
-A dla mnie?
- Sprawdź pod poduszką
Śmignął, w tempie błyskawicy bajzel na łóżku zrobił pozbawiając wyrko poduszek. Znalazł!
- Jeep!!! - wykrzyknął radośnie, po czym dodał - A czemu taki mały?
No i masz.
Ale po kilku sekundach problem zniknął, bo był tak podekscytowany, że wielkość przestała mieć znaczenie.
Z dumą taszczył swój skarb do przedszkola i dopiero przed samymi drzwiami dał się przekonać, żeby w domu auto przechować.
A to jeszcze nie był koniec.
Żłobek i przedszkole tez hojnie obdarzyły dzieci prezentami. Zwłaszcza słodkimi prezentami.
Musiałam z Pierworodnym stoczyć wojnę i na wyżyny słodycze wynieść, bo marny byłby ich los, a i kolacja marnie by wyglądała w zderzeniu ze słodyczami.
Mati z dżipem się nie rozstaje, a Wiki z lubością dokopuje klockom.
Wszystko wskazuje, że prezenty były trafione, a przed nami kolejne wyzwanie. Gwiazdkowe.
Widać, że Mikołaj w gusta trafił:)))
OdpowiedzUsuńTekst synka rozbrajający :-))))
OdpowiedzUsuńAle superowo ;)
OdpowiedzUsuńNo i weź dzieci zrozum ;)
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że prezenty trafione i dzieciaczki zadowolone.
Podczytuje od niedawna :)