Wystawia moją cierpliwość na ciężką próbę.
Swoim zachowaniem doprowadza mnie do białej gorączki.
1.
- Mati, połóż guzik obok skarbonki Wiktorii - mówię do małego ubierając córcię.
- Dobrze mamusiu - odpowiada
Brzdęk!
Podnoszę gwałtownie głowę.
- Ja nic tam nie wrzuciłem - informuje mnie, zanim zdążyłam zapytać.
- Wrzuciłeś guzik do skarbonki??? Przecież prosiłam, żebyś położył obok.
- Ale to nie ja! - zapiera się w żywe oczy.
Zafundował mi tym samym niezły skok adrenaliny.
2.
- Mati, nie potrzebuję szelek Wikusi. Odniesiesz do szuflady?
- Tak
Nagle słyszę łoskot i w kątem oka wyłapuję spadające za fotel szelki.
- Mateusz!!!
- Ja nic nie zrobiłem! - odpowiada szelma
3.
- Mamusiu, zrobisz mi sok z wodą?
- Tak
- A przyniesiesz?...Proszę.
Przynoszę i proszę, żeby odstawił kubek do zlewu jak wypije.
Pora na mleko dla Wiki.
Biorę butelkę z przegotowaną, wystudzoną wodą i co widzę. Różowa.
- Mateusz, gdzie wylałeś resztę wody z sokiem?
- Do zlewu.
- Mateusz?
- Yyy, nie wiem
- To czemu woda na mleko różowa jest?
- To nie ja!
Jasne, że nie on. Wrr...
4.
- Mamusiu, daj rowerek, bo Wikusia chce.
Dałam, a młody od razu na niego wsiadł.
- Miał być dla Wiktorii - mówię
- Ale najpierw ja się pobawię - krzyknął i popędził w stronę dużego pokoju.
Ja za nim. Zdążyłam zobaczyć jak najeżdża na siostrę.
- Mateusz!!!
- Ja nic nie zrobiłem! - odkrzykuje, ale na wszelki wypadek zwiewa z pokoju.
5.
- Mamo, ja chcę kaszę!
- Za chwilę, teraz robię śniadanie Wikusi.
- Ale ja chcę teraz.
- Nie! Widzisz, że jestem zajęta.
- Ale mamo, nie może tak być.
- Ale jest. Poczekaj.
Stawiam kaszę dla małej na stole i robię Mateuszowi.
Nagle słyszę pisk!
Noż, cholera jedna, zabrał siostrze.
- Mateusz!!!
- To nie ja zabrałem - oczywiście idzie w zaparte
A to tylko jeden dzień. Dzisiejszy. Ratunku!!!
Szelma we własnej osobie z w/w rowerkiem |
Ahh te Mateuszki :D
OdpowiedzUsuńOj tak, psotne chłopaki:)
UsuńWszystkie opisane sytuacje są z jednego dnia! Szok :-P
OdpowiedzUsuńTak, z jednego dnia i to te, które najbardziej dały mi w kość. Pomniejsze sobie darowałam. chyba nadchodzi bunt czterolatka :(, bo wszystko musi być na jego modłę i naprawdę trzeba się nakombinować, żeby Mateusza przekonać, a nie zawsze starcza cierpliwości.
UsuńU mnie bywa podobnie! Wścieklizny można czasami dostać:)
OdpowiedzUsuńAno można. każdego dnia zatem gratuluje sama sobie, że nie straciłam cierpliwości i nie dałam klapsa.
OdpowiedzUsuńMały ma dar do zmyślania;p
OdpowiedzUsuńja to nazywam dosadniej. kłamie jak z nut i cały czas próbuję to z niego wyplewić.
Usuń